Czy Moje Bermudy Stal Gorzów od wyprawy na Teneryfę są Titaniciem, który zbliża się do góry lodowej, o którą zaraz wydzwoni, a potem pójdzie na dno. A może okręt Stalowej Armii, jak zwykł mawiać o swoim klubie i kibicach prezes Marek Grzyb już tonie? Na sławetnym już zgrupowaniu w hiszpańskim kurorcie miało dochodzić do dantejskich scen. Kiedy zawodnicy trenowali, panowie działacze wspaniale i głośno się bawili. Alkohol lał się ponoć strumieniami, grożono wezwaniem policji. Tak przynajmniej wynika z relacji szefa recepcji hotelu Barcelo Santiago, w którym przebywała ekipa wicemistrzów Polski. Antonio Plasenci był oburzony zachowaniem gorzowskiej wierchuszki. Wygląda to trochę tak jakby na Teneryfie starły się ze sobą dwa alternatywne światy. Zawodników, którzy wiedzieli, że nie pojechali tam na wakacje, lecz ostro harować przed zbliżającym się początkiem sezonu i działaczy-biesiadników, którzy wykorzystali wyjazd do ostrej balangi. Zastanawiam się tylko, czemu służyło wyrzucanie pościeli przez balkon? Ktoś sobie wkręcił, że nauczy ją latać? Od początku wiadomo było, że do Hiszpanii nie wybiera się turnus harcerzy pilnujących ciszy nocnej w pokojach. Prastare polskie powiedzenie przy okazji dalekich wyjazdów naszych rodaków brzmi: byle jak, ale się zachowuj, albo jak cię widzą, tak cię piszą. Przyznam szczerze, że od czasów złotoustego Ireneusza Nawrockiego, który puścił z torbami Stali Rzeszów nie było bardziej kolorowego i dającego nam tylu powodów do dyskusji prezesa niż Marek Grzyb. Sęk w tym, że jeden spał w samochodzie, bo nie miał kasy na hotel, a drugiego o mały włos z niego wyrzucili, bo nie mógł spać. Pan Nawrocki starał się odwrócić uwagę mediów od realnych problemów klubu. Nabijał wszystkich dookoła w butelkę. Wielki świat i kasę widział tylko na planszy do Eurobussinesu. Kasę pewnie zresztą też. Do tej pory nie spłacił całej masy wierzycieli. Sam kreował się na człowieka nieskazitelnego, bez wad. Wydźwięk płynął taki, że to nie Nawrocki był zły, tylko jemu wszyscy robili pod górkę. Marek Grzyb też pięknie umie się zareklamować i lubi kreować świat po swojemu. Lubi też udzielać się w mediach społecznościowych i radzić. My polecamy mu twardy reset i realny odpoczynek, bo start PGE Ekstraligi za pasem więc lepiej spożytkować energię w słusznym celu. Słynąca z niezłej PR-owej siatki Stal leży teraz na łopatkach. Chciała się podnieść, ale według naszych doniesień uderzeniem w tył głowy na deski posłał ją w piątkowe popołudnie wychowanek Rafał K. Zawodnik został zatrzymany za hałasowanie, zakłócanie porządku i zniewagę funkcjonariusza. Podczas kontroli był ponoć na podwójnym gazie. Co złośliwsi w internecie już zdążyli skomentować wybryk żużlowca, nawiązując do hiszpańskiego Kac Vegas. Szefowi Stali życzymy wytrwałości, ponieważ za moment nie nadąży za sprzątaniem bałaganu w swojej stajni Augiasza. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź