Życiowy sukces odniósł na torze Stadionu Olimpijskiego żużlowiec miejscowego Atlasu Robert Miśkowiak, który w pięknym stylu wygrał indywidualne mistrzostwa świata. Jednak z czwórki Polaków tylko wrocławianinowi udało się awansować do finału, mimo że w półfinałach było ich aż trzech. Słabo zaprezentował się Adrian Miedziński, pierwszy po rundzie zasadniczej, który w swoim biegu półfinałowym zaspał na starcie i na metę przyjechał na ostatnim miejscu. Do połowy zawodów o wynikach biegów decydował start i mało było walki na dystansie. Kiedy jednak w trakcie imprezy obsypało się nieco nawierzchni na zewnętrznej części toru, zawodnicy zaczęli walczyć i mistrzostwa zrobiły się ciekawsze. Długo wydawało się, że głównym kandydatem do złotego medalu będzie czarnoskóry Szwed Antonio Lindbaeck, który dwa tygodnie temu w Rybniku wywalczył mistrzostwo Europy juniorów. Jednak w ósmym biegu Adrian Miedziński pokazał, że z młodym zawodnikiem ze Skandynawii można powalczyć, kiedy na pierwszym wirażu łokciami utorował sobie drogę na czoło stawki i pokonał Szweda. Po 20-biegowej rundzie zasadniczej w ósemce, która miała rozegrać między sobą półfinały, znalazło się trzech Polaków: Miedziński, Miśkowiak i Piotr Świderski (drugi zawodnik miejscowego klubu). W pierwszym z biegów o awans do finału, w którym Miedziński został na starcie, Świderski dał się wyprzedzić na wirażu Słoweńcowi Matejowi Zagarowi i do walki o medale nie stanął. Bardzo dramatyczny przebieg miał drugi półfinał, w którym Lindbaeck podciął Miśkowiaka, za co został z powtórki wykluczony. Po kolejnym starcie drugim wykluczonym zawodnikiem był Niemiec Martin Smolinski i w efekcie po raz trzeci na starcie stanęli obok siebie osamotnieni Miśkowiak i Keneth Bierre. W ogóle zawody obfitowały w biegi przerywane. Sędzia decydował o powtórce aż dziewięciokrotnie. Widać było, że młodzi zawodnicy nie dysponują jeszcze wysoką techniką, a ranga imprezy niektórych momentami przerastała. Wielki finał także był dramatyczny, bowiem kiedy prowadził Robert Miśkowiak i do mety miał niecałe pół okrążenia, wywrócił się Australijczyk Rory Schlein. Sędzia zawodnika z Antypodów wykluczył. Sytuacja ta nie zrobiła na Miśkowiaku większego wrażenia. Polak po ponownym starcie znów znalazł się na czele stawki i pokonał Kenetha Bierre oraz rewelacyjnie jeżdżącego Zagara ze Słowenii. Robert Miśkowiak: "Cały sezon podporządkowałem tej imprezie, wszystkie przygotowania. Teraz kiedy wygrałem nie wiem co mam powiedzieć, jeszcze to do mnie nie dociera. Powtarzanie biegów było dla mnie deprymujące, bo dwukrotnie powtarzane były wyścigi, dla mnie najważniejsze. Ale to sprawiało, ze mobilizowałem się jeszcze bardziej". Keneth Bierre: "W przyszłym roku spróbuję ponownie, bo jako jedyny z medalistów będę wtedy jeszcze w gronie juniorów. Jeżdżenie według nowego systemu z rundą zasadniczą i półfinałami to jest loteria. Jednak zawodnicy walczyli bardzo fair." Matej Zagar: "Naprawdę nie jestem szczęśliwy. Nie miałem dziś szczęścia. Już w pierwszym wyścigu zostałem wykluczony, w ogóle słabo zacząłem, ale na szczęście potem jeździło mi się lepiej i awansowałem do półfinału. Zawody wygrał Polak, który na to zasłużył. Nowy system mi pomógł, ale mimo wszystko nie jestem jego zwolennikiem, bo to jest kwestia szczęścia lub jego braku". Wyniki IMŚJ: 1. półfinał 1. Rory Schlein (Australia) 2. Matej Zagar (Słowenia) 3. Piotr Świderski (Polska) 4. Adrian Miedziński (Polka) 2. półfinał 1. Keneth Bierre (Dania) 2. Robert Miśkowiak (Polska) Antonio Lindbaeck (Szwecja, wykluczony) Martin Smolinski (Niemcy, wykluczony) finał 1. Robert Miśkowiak 2. Bierre 3. Zagar Schlein wykluczony