Tomasz Chrzanowski i Krzysztof Jabłoński w niedzielę wywalczyli w sumie zaledwie cztery punkty Gdańszczanie walczą w tym sezonie o awans do ekstraklasy, w rywalizacji z Intarem Lazur i Polonią Bydgoszcz liczy się każdy punkt tymczasem gdańszczanie w Rybniku nie wywalczyli nawet bonusa. - Obaj pojechali słabo, stąd nasza decyzja, musiałoby się stać naprawdę coś wyjątkowego aby pojawili się w składzie na mecz z GTŻ Grudziądz - powiedział PAP prezes gdańskiego klubu Maciej Polny. Przed kilkoma tygodniami gdański klub odsunął od zespołu m.in. Rosjanina Renata Gafurowa, kara wydaje się być skuteczna, gdyż żużlowiec po powrocie do składu jeździe o wiele lepiej. - Sytuacji nie można jednak tak łatwo porównywać tamta kara była dotkliwsza - wyjaśnił Maciej Polny. - Tu nie ma co komentować, to normalne w sporcie, że jak ktoś słabo się zaprezentuje to później siada na ławie. Byłem tego dnia po prostu słabszy. Mogę być zły tylko na siebie, że źle pojechałem - powiedział PAP Krzysztof Jabłoński. Tomasz Chrzanowski decyzje władz klubu przyjmuje po męsku wskazuje jednak na problemy z silnikami i ze zdrowiem. - Korzystając z przerwy na Puchar Świata oddałem swoje silniki do mechanika z zagranicy, miałem je otrzymać na niedzielę, na mecz z Rybnikiem. Niestety okazało się, że mechanik nie wywiązał się z umowy. Próbowałem pożyczyć silniki od Bjaerne Pedersena i Magnusa Zetterstroema, jednak okazało się, ze i oni nie mają odpowiednio przygotowanych na polską ligę silników - powiedział PAP Tomasz Chrzanowski. Żużlowiec dodał, że zdecydował się pojechać na motocyklach, na których podczas sparingu w Gnieźnie zdobył komplet punktów. - Jednak to nie był tej klasy przeciwnik, tor był inny, próbowałem zmieniać coś w trakcie meczu, jednak nie miałem zbyt dużo czasu - zaznaczył Tomasz Chrzanowski. Zwrócił też uwagę że w ostatnim czasie miał trzy wypadki podczas zawodów żużlowych z czego jeden zakończył się operacją kolana, po której wciąż jeszcze przechodzi rehabilitację.