Od najmłodszych lat Rafał Dobrucki był szykowany na żużlowca. Miłość do dyscypliny przekazał mu święcący sukcesy ojciec - Zdzisław. Młodszy z rodu faktycznie poszedł w jego ślady, jako 17-latek zaczynając karierę w Pile. Wtedy nikt nie zakładał, że rośnie jedna z największych legend odradzającej się dziś Polonii. Jeszcze jako junior potrafił on jednak pokonywać światową czołówkę. W latach 1995-1998 za każdym razem średnia zawodnika grubo przekroczyła dwa punkty na bieg. Od 1996 pilanie zaczęli hurtowo zdobywać medale, a Dobrucki dołożył do tych krążków niezwykle cenną cegiełkę. Ostatecznie przygoda Dobruckiego z Piłą skończyła się w 2002 roku. Polonia już wtedy chyliła się ku upadkowi. Żużlowiec szukał miejsca w innych klubach. Najpierw była Unia Leszno, potem średnio udany rok w Stali Rzeszów. Ostatnie lata to dla leszczynianina czas spędzony w Falubazie Zielona Góra. Drużynowo był to świetny okres, bo zawodnik dołożył do dorobku aż cztery medale Drużynowych Mistrzostw Polski. Indywidualnie nie szło mu źle. W 2010 roku zdołał nawet stanąć na podium IMP. Rafał Dobrucki przedwcześnie zakończył karierę To właśnie w barwach Falubazu przyszło mu skończyć karierę. W 2011 roku Dobrucki po raz trzeci w karierze doznał złamania kręgosłupa. To był dla niego cios, który mógł skończyć się tragedią. Ostatecznie skończyło się na strachu, ale żużlowiec wolał już nie kusić losu i w wieku zaledwie 35 lat skończył karierę. Kluczowy podczas urazów mógł okazać się wzrost Dobruckiego. Żużel to sport dla niskich osób i niewielu wyższych ma co w nim szukać. Leszczynianin wyłamał się tym schematom, ale możliwe, iż poniósł tego pewne konsekwencje. Zawodnik musiał dość mocno wyginać się na motocyklu, dlatego przy upadkach plecy były szczególnie narażone na szwank. Dobrucki potrafił wzbudzić kontrowersje Koniec pewnej historii zaczął nową. Dobrucki od razu został trenerem, prowadząc Falubaz, Betard Spartę Wrocław oraz młodzieżową i seniorską reprezentację Polski. Kluby doprowadził do medali. Reprezentacyjna kariera to wiele sukcesów z juniorami i małe rozczarowanie podczas ostatniego Speedway of Nations, w którym Polacy na własne życzenie przegrali złoto. W nowej roli Dobrucki zdołał wzbudzić kontrowersje. W 2018 roku były żużlowiec łączył funkcję trenera młodzieżowej reprezentacji i Betard Sparty. Dzień przed półfinałowym meczem z Unią Leszno w Daugavpils odbywały się Drużynowe Mistrzostwa Europy Juniorów. Dobrucki desygnował do jazdy Dominika Kuberę, zostawiając w kraju Maksyma Drabika. Zdaniem kibiców Kubera pojechał, by osłabić leszczynian. Trener odbijał piłeczkę, sugerując, że te zawody to poligon dla młodszych zawodników, a Kubera wiedział, na co się pisze. Nawet jeśli był to fortel, w niczym nie pomógł wrocławianom. Trener miał także sporo do powiedzenia przy zmianie nawierzchni na "Olimpijskim". Przyszłość obroniła tę decyzję. Dzięki zmianom Sparta w końcu ma tor, na którym da się oglądać żużlowe zawody, a zdaniem niektórych jest nawet jednym z najlepszych do ścigania. Marek Cieślak miał naturalnego następcę Podczas przygody Dobruckiego z młodzieżową reprezentacją czuć było, że budowany jest człowiek, który zastąpi na stanowisku Marka Cieślaka. Zadanie należy do niezwykle trudnych, bo Cieślak to wielka marka. Pierwszy sezon w roli szkoleniowca "dorosłych" wyszedł Dobruckiemu średnio. Leszczynianin jest jednak powiewem świeżości. Głównie chodzi o podejście trenera do spraw okołożużlowych. Trener nie skupia się tylko na reprezentacji. Jeździ on z zawodnikami, rozmawia, niejednokrotnie pomaga. Ponadto pracuje on nad wprowadzeniem nowości do szkolenia młodzieży, by kadra Polski wciąż miała nowy narybek. Głównie mowa o pit bike'ach. Dobrucki jest bardzo pozytywnie nastawiony do tego pomysłu, bo to dla adeptów dużo tańsza opcja w nauce żużlowego fachu. Czuć zatem, że przyszło nowe. Dobrucki musi jednak udokumentować ten fakt sukcesami. Nadchodzi szansa na ten wielki - DPŚ w 2023 roku.