PAP: Na jakim etapie jest rekonwalescencja złamanej nogi? Jarosław Hampel: - Wszystko idzie w dobrym kierunku, ponieważ to, co założyliśmy sobie z lekarzami oraz fizjoterapeutą, jest systematycznie realizowane. Pod tym względem wszystko wygląda bardzo dobrze, bo noga wraca do pełnej sprawności i odzyskuję siłę w mięśniach. Czekam jedynie na pełny zrost kości udowej, a w zasadzie jej odłamów. To jest najbardziej problematyczne, ponieważ nie można tego przyśpieszyć. Poddaje się specjalistycznym naświetlaniom i odpowiednio się odżywiam. Jednak największą rolę odgrywa tu czas, a jest go coraz mniej, ponieważ już w marcu chciałbym normalnie trenować. Jak będą wyglądały najbliższe tygodnie i kiedy wsiądzie pan na motocykl? - Teraz przechodzę okres końcowy rehabilitacji, który już pokrywa się z okresem wejściowym do przygotowań przed nowym sezonem w kontekście ogólnorozwojowym. W styczniu rozpocznę treningi na pełnych obrotach. Oczywiście te zajęcia muszą być odpowiednio zmodyfikowane, ale w tym zakresie zaufam lekarzom. Na motocykl wsiądę pod koniec lutego, lub na początku marca. W tej kwestii nie mogę się śpieszyć. Według zaleceń lekarzy, mam dać sobie teraz trochę czasu i wykorzystać go na wzmacnianie nogi. Nie obawia się pan, że po takiej kontuzji w psychice będzie lęk o tę nogę? - Szczerze mówiąc nie wiem, jak to będzie. Z drugiej strony, to odnosiłem już pewne kontuzje i wracałem po nich bez żadnego problemu. Zdaję sobie sprawę, jak wraca się na tor po kontuzji i wiem co trzeba zrobić, aby poukładać sobie te wszystkie klocki. Mam na tym polu doświadczenie i to mi pomoże. Liczę, że w mojej psychice nie będzie śladu po tej kontuzji. Jak wyglądają pańskie sprawy z Falubazem, który przechodził poważne kłopoty finansowe? Czy przesądzone jest, że w przyszłym sezonie będzie pan reprezentował klub z Zielonej Góry? - Kwestie dotyczące przyszłego sezonu są poukładane. Powszechnie wiadomo, że klub został uratowany, ponieważ spłacono jego długi i dzięki temu Falubaz nie musi się martwić o licencję na przyszły sezon. Zawodnicy, w tym również ja, zgodziliśmy się na renegocjacje kontraktu. Byłem jednym z pierwszych, który się na to zgodził starając się pomóc klubowi. Po szczerych rozmowach z przedstawicielami zarządu dowiedziałem się, że renegocjacja naszych kontraktów była niezbędna, aby zamknąć budżet na przyszły sezon. Zrozumiałem to i zgodziłem się na nowe warunki. Czyli osiągnął pan pełne porozumienie z Falubazem? - Kwestią sporną pozostaje potrącenie mojego wynagrodzenia za poprzedni sezon. Klub argumentował to tym, że doznałem kontuzji. Nie zgadam się z tym stanowiskiem i sprawa trafiła do trybunału Polskiego Związku Motorowego. Liczę, że ten spór rozstrzygnie się na moją korzyść, bo niefortunna kontuzja przytrafiła mi się, kiedy występowałem jako reprezentant kraju. Nie wyobrażam sobie, abym teraz musiał ponieść za to karę. Otrzymał pan tzw. dziką kartę na przyszły sezon Grand Prix. To chyba nie było zaskoczenie? - Po cichu liczyłem na tą "dziką kartę". Z drugiej strony niczego nie byłem pewien. Oczywiście moja kandydatura była mocna, ale nie stuprocentowa. Spokojnie czekałem na przebieg wydarzeń. Doskonale wie pan czego spodziewać się po cyklu GP. Jednak przez kontuzję i nowe dla pana tory w Melbourne, Horsens oraz Teterow jest pewna doza niepewności? - Na pewno będzie kilka znaków zapytania przed nowym sezonem. Największe to nowe tory, na których do tej pory nie startowałem i moja forma po kontuzji. Myślę, że sporo wyjaśni się podczas przygotowań do sezonu, a wiele jaśniej będzie po pierwszych zawodach. Sam jestem nieco zdystansowany do tego wszystkiego. Jestem pewny, że się dobrze przygotuję, choć nie ma co ukrywać, że kontuzja wyhamowała moje plany i cele. To jednak nie będzie problem. Jest pan w stałym kontakcie ze swoim tunerem. Przewiduje pan jakieś rewolucyjne zmiany sprzętowe? - Nie zanosi się na żadne rewolucyjne zmiany, aczkolwiek na pewno będą pewne korekty. Co roku trzeba bardzo pilnować tematu nowinek technicznych i nowych rozwiązań. Wkrótce wybiorę się do swojego tunera, aby jeszcze raz porozmawiać o szczegółach i planach na przyszłoroczny sezon. Zamierzamy testować stary oraz nowy sprzęt. Nie zakładamy żadnej rewolucji, a jedynie drobne zmiany, choć one potrafią być bardzo znaczące. Kontuzja spowodowała, że w tym roku nie odda się pan swojej drugiej pasji, czyli nurkowaniu? - Bardzo nad tym ubolewam, ponieważ lubię podróżować i oczywiście łączę to z nurkowaniem. W tym roku nie ma na to szans. Od sześciu miesięcy codziennie przechodzę rehabilitację i pracuję nad kondycją fizyczną. Rozmawiał Marcin Cholewiński