Kamil Hynek, Interia: Marzyła o panu praktycznie cała PGE Ekstraliga, ale parę dni temu uciął pan spekulacje oficjalnie informując, że zostaje na kolejny sezon w Eltrox Włókniarzu. Jakub Miśkowiak, junior Eltrox Włókniarza Częstochowa: To nie była trudna decyzja. W Częstochowie czuję się znakomicie i od początku byłem nastawiony, że jeśli nie wydarzy się jakiś kataklizm, to nadal będę zdobywał punkty dla Lwów. Nie jest też żadną tajemnicą, iż rzeczywiście otrzymałem sporo telefonów, ale nawet nie wysłuchiwaliśmy ofert. Od razu grzecznie dziękowaliśmy za zainteresowanie, ponieważ liczył się wyłącznie Włókniarz. Prezes Michał Świącik zachowywał spokój, na każdym kroku podkreślał, że zrobi wszystko, aby pana zatrzymać i słowa dotrzyma. Powiedział też, że chciałby, żeby był pan zawodnikiem coraz mocniej utożsamianym z częstochowskim klubem i startował w nim nawet po zakończeniu wieku juniora. Widać, że traktuje pana niczym wychowanka. Czy tak też czuje się pan pod Jasną Górą? Zdecydowanie coś w tym jest. Sezon 2021 będzie już moim trzecim we Włókniarzu. To wystarczająca ilość czasu, żeby fajnie zżyć się z lokalnym środowiskiem i trochę nim przesiąknąć. Atmosfera w klubie, drużynie jest bardzo fajna. Prezes nie traktuje nas jak maszynek do robienia punktów, lecz dba, żeby nikomu niczego nie brakowało. Taki swojski, rodzinny klimat. Co do drugiej części pytania...bardzo mnie to buduje i cieszy, że prezes ma w związku ze mną dalekosiężne plany, póki co jednak mam jeszcze przed sobą dwa lata jazdy wśród młodzieżowców i na tym się skupiam. Czy w związku z pandemią, różnymi obostrzeniami, opóźnieniem inauguracji rozgrywek 2020, to był najtrudniejszy rok w pana krótkiej karierze? Najbardziej męczące było czekanie. Czy w ogóle ruszymy, a jak tak, to kiedy, bo te terminy bez przerwy się przesuwały. Na dodatek przytrafiła mi się kontuzja, z którą borykam się do teraz. Obyśmy tylko za kilka miesięcy nie musieli przeżywać powtórki z rozrywki... co się dzieje aktualnie w Polsce w związku z COVID-19 nie trzeba przecież nikomu tłumaczyć. W żużlu od dawna ścierają się różne opinie na temat rodzinnych teamów. Jedni uważają, że zawodnicy powinni odcinać tę pępowinę szybko, inni z kolei jak Bartek Zmarzlik, czy Patryk Dudek twierdzą, że nie widzą możliwości, aby funkcjonować w parku maszyn bez swoich ojców. W pana teamie ogromną rolę odgrywa np. wujek Robert (Miśkowiak - m.in. były indywidualny mistrz świata juniorów). Od początku mojej przygody z czarnym sportem byli ze mną dziadek i wuja Robert. Niestety dziadka nie ma już wśród nas więc moim mentorem i największym wsparciem jest wujek. Osobiście nie wyobrażam sobie, żeby wuja zabrakło przy moim boku na zawodach. Wiadomo jednak, że zdarzają się różne sytuacje i nawet gdyby kiedyś Roberta nie było, wiem, że o każdej porze dnia i nocy będę mógł zadzwonić do niego po rady i nigdy nie odmówi pomocy. Jestem przekonany, że zawsze będzie trzymał za mnie kciuki i mi dobrze życzył. A zdarza się panu krzyknąć na wujka? Wygląda mi pan na wyjątkowo spokojnego człowieka, który nie skrzywdziłby muchy. No chyba, że większośc emocji dusi pan w sobie, w środku. Proszę mi uwierzyć, że to tylko pozory (śmiech). Nieraz się tak kłócimy i ostro wymieniamy zdania, że lecą iskry. Ale to są emocje, stres. Sztuką jest się potem pogodzić i zapomnieć o sprawie. My to potrafimy, dlatego wszytko wraca błyskawicznie do normalności. A podoba się panu przepis obowiązkowym zawodniku do lat 24. Po wprowadzeniu tej regulacji staje się pan żużlowcem bardziej uniwersalnym, mogącym na upartego obsadzić teraz dwie pozycje. Myślę, że jest to szansa zwłaszcza dla zawodników którzy kończą wiek juniora. Im jest dedykowany, żeby nie zderzyli się brutalnie z dorosłym żużlem, albo zginęli gdzieś po drodze, lecz w miarę płynnie przeszli grona seniorów. Pod kątem medalowych żniw w minionym sezonie nie ma pan na co narzekać. Było złoto DMŚJ, srebro IMP, medal IMEJ, zabrakło sukcesu w IMŚJ. Szybko wyrzuca pan z głowy niepowodzenia, czy raczej lubi długo analizować przyczyny porażki? Na gorąco, po zawodach zdarza mi się rozkładać na czynniki pierwsze, co zawiodło, co zrobiłem źle. Ale nie trwa to długo, staram się nie przeżywać gorszych wyników, bo te są wpisane w sport. Płakanie nad rozlanym mlekiem i tak nic nie da, za chwilę są następne mecze, turnieje i na nich trzeba się koncentrować. Błędy należy jednak próbować eliminować W Polsce szaleje pandemia, jaki plan na najbliższe tygodnie, miesiące, jakieś wakacje? Urlop w tym roku raczej nie wchodzi w grę. Zacząłem już przygotowania do nowego sezonu i one aktualnie najmocniej mnie zajmują. Pokusiłby się pan o stwierdzenie, że Eltrox Włókniarz będzie dysponował w 2021 roku najlepszą formacją młodzieżową w PGE Ekstralidze? Razem z Mateuszem Świdnickim, ale i Bartkiem Kowalskim tworzymy silny zaciąg wśród zawodników do lat 21. Nie zapominajmy jednak, że na horyzoncie pojawi się sporo zdolnych chłopaków, którzy będą chcieli udowodnić swój talent i stanowić dla nas zagrożenie. O lekceważeniu nie ma mowy.