W gronie żużlowych ekspertów już słychać o PGE Ekstralidze dwóch prędkości. Mówi się, że o czwórkę pojadą: Fogo Unia, Eltrox Włókniarz, Moje Bermudy Stal, Betard Sparta i Motor. Ktoś z tego grona będzie musiał obejść się ze smakiem. Moim zdaniem nie będzie to Motor, wymieniany przez wielu jako najsłabsze ogniwo z wielkiej piątki. Wszystko przez to, że lubelska drużyna jest chyba najlepiej zbilansowana. Nawet jeśli nie widać tego na pierwszy rzut oka. Pora więc na konkrety. Najlepszego zawodnika na pozycji U-24 w całej lidze może mieć Motor. W każdym razie Dominik Kubera ma wszystko, aby tak było. Najlepszą parę juniorską też będzie miał Motor. Duetowi Lampart - Cierniak zagrozić mogą tylko chyba młodzieżowcy z Częstochowy (Miśkowiak - Świdnicki). Mówimy o dwóch najbardziej newralgicznych pozycjach w drużynie. Co z tego, że w Lublinie nie mają gwiazd pokroju Zmarzlika, Vaculika, czy Woffindena. Twierdzę jednak, że ta drużyna ma coś więcej. Coś, czego nie mają pozostali. Za takie ruchy transferowe należą się brawa prezesowi Jakubowi Kępie. Marzył mu się Zmarzlik, czy ktoś inny z mocnym nazwiskiem, ale rynek jest trudny i o spektakularne transfery wcale nie jest łatwo. Zwyciężył więc rozsądek i bardzo mądre ruchy na giełdzie. Ta drużyna jest po prostu dobrze zbilansowana. Teraz w klubie muszą tylko trzymać kciuki za odbudowę Buczkowskiego i nieco lepszą jazdę Michelsena. Wtedy czwórka wydaje się być pewna. Poza wszystkim trudno nie odnieść wrażenia, że w Lublinie jest wyjątkowo dobry klimat na żużel. Sukces jest po prostu wyczekiwany. Dobra atmosfera, takie pozytywne wibracje, też powinny pozytywnie wpływać na drużynę. Zastanawiam się jedynie, kto będzie dyrygentem tej drużyny. Jacek Ziółkowski, a może ktoś inny? Ciekawe, bo giełda nazwisk wśród żużlowych menedżerów jest wyjątkowo uboga. Osobny akapit należy poświęcić na gratulacje za świetne akcje marketingowe podczas ogłaszania transferów. Specjaliści Motoru wykonali kawał dobrej roboty. Nikt nie przedstawił swoich zawodników w sposób tak spektakularny, jak miało to miejsce w Lublinie. Byli przedstawiciele kabaretu Ani Mru Mru z Marcinem Wójcickiem na czele. Był nawet lot helikopterem z nowymi nabytkami na pokładzie. Do tego wszystkiego prezentacja nowych kevlarów. I to dwóch wersji - domowych i wyjazdowych. Pół żartem, pół serio, cytując klasyka, chciałoby się powiedzieć - "mają rozmach, ....". A już na koniec zapraszam wszystkich czytelników na nasz nowy cykl - Rozmowy Bez Hamulców. Startujemy już w sobotę o godz. 9:30. Na dobry początek Janusz Kołodziej i historia wielkiej, ale nie do końca spełnionej kariery.