Maciej Szczęsny tłumaczy się z jazdy autem pod wpływem alkoholu. W żużlu takich sytuacji było sporo. Najgłośniejsza i najbardziej bolesna była wpadka Sławomira Drabika, dla którego strata prawa jazdy wiązała się z utratą licencji. Nie jeździł blisko rok. Drabik mówił, że doniósł na niego ktoś z klubu - Z tego co wiem, jakiś telefon był - z budy na terenie klubu. Dla kogoś byłem niewygodny. Historia - mówił Sławomir Drabik jakiś czas temu, w rozmowie z weszło.com. Marek Cieślak, który był wtedy klubowym trenerem Drabika ,mówi z kolei, że jego zawodnik miał pecha. - Wtedy plotkowano, że policji dał cynka kolega z drużyny lub prezes, ale obie wersje były nieprawdziwe. Prawdą jest tylko to, że Sławek został zatrzymany po wyjeździe ze stadionu. Miał wtedy pecha, bo przejechał w mieście na czerwonym świetle w miejscu, gdzie zwykle stoi patrol - wspomina Cieślak. Trener Cieślak: Drabik przejechał na czerwonym świetle - Jak przejechał na czerwonym, to policja pojechała za nim. Wywiązała się dyskusja, a pani policjantka, która uczestniczyła w zatrzymaniu, poczuła się urażona tym, co usłyszała od Drabika. Chcieliśmy to jakoś ogarnąć, jako klub, ale nie dało się, bo ona nie chciała wybaczyć i sprawa poszła dalej - dodaje Cieślak. Drabik stracił prawo jazdy i robotę we Włókniarzu. - Wtedy to musiałeś mieć tych papierów: prawko, licencja, książeczka. "Wysoki sądzie, mam taką robotę, a nie inną. To jest obiekt zamknięty. Na auto zabierzcie, bo rzeczywiście coś tam wyszło. Ale na motor?". Wtedy jeden taki wstał: "Wysoki sądzie, idol młodzieży. Domagam się najwyższej kary". Wróciłem głodniejszy - wspominał tamto zdarzenie Drabik w przywoływanej już rozmowie z weszlo.com. Drabik biegał w śniegu po kolana, wrócił mocniejszy Na całe szczęście wtedy nic nikomu się nie stało, a Drabik faktycznie wrócił i zaczął rozstawiać rywali po kątach. - We Włókniarzu zaczęli nim poniewierać, a ja powiedziałem mu, że będę z nim trenował. Co niedzielę jeździli do Olsztyna i biegaliśmy w śniegu powyżej kolan. Jak wrócił, to pomógł klubowi zdobyć mistrza Polski, sam został mistrzem indywidualnie i jeszcze do Grand Prix się dostał - przypomina Cieślak. Drabik w trakcie kariery był często sprawdzany na obecność alkoholu. Trochę z własnej winy, bo lubił z picia żartować w wywiadach. Często żartował, że "żużlowcy dają w beret". Gdy pojawiał się na stadionie, to od razu był brany do kontroli. Jest nawet takie zdjęcie, na którym Drabik wraz z Joe Screenem stoją na tle radiowozu z dwoma policjantami. - Drabik popełnił jeden błąd, ale w Częstochowie mieliśmy gorszych numerantów. Jeden taki pił z kolegami wódkę na stadionie, ale im brakło, to pojechał do sklepu po butelkę. No i go złapali i afera była. Też mówiono, że kolega, co z nim konkuruje, dał cynk, ale to nie była prawda, to był kolejny przypadek. Też mu prawko zabrali. Wynajmowałem mu mieszkanie. Sąsiedzi donosili, że on baluje, ale kiedy go o to zapytałem, odpowiedział: Dziw.. i wódka, kariera krótka. Za kilka dni miał to zdarzenie i chodził bardzo smutny - kwituje Cieślak.