Na początek warto wyjaśnić, że to wcale nie jest tak, jak wydaje się niektórym kibicom. Żużlowiec w okresie zimowym owszem ma znacznie więcej czasu na prywatne rozrywki, pobyt z rodziną czy wakacje. To jest niepodważalne. Prawda jest jednak taka, że zima to czas intensywnych spotkań ze sponsorami, a także pracy nad formą. Często codziennie trzeba w jakiś sposób "zmęczyć" swoje ciało, by już na wiosnę być możliwie jak najlepiej przygotowanym. Niektórzy zawodnicy przygotowują się z klubami, największe gwiazdy mają indywidualny tok. Nie tylko w PGE Ekstralidze, bo nawet pierwszoligowa Abramczyk Polonia, uzbrojona w duże nazwiska, zrezygnowała z obozu kondycyjnego dla żużlowców. Niemniej jednak w czasie, w którym Artiom Łaguta jedzie na Malediwy, żużlowcy niższej klasy nie mają wyjścia. Muszą iść do pracy. Raz, że z 2. Ligi Żużlowej trudno wyciągnąć jakieś wielkie pieniądze, a dwa że ilość sponsorów nie jest taka, żeby zimę poświęcić tylko na pracowanie nad relacjami z nimi. - Nie jest łatwo. To tak, jakby sobie wyobrazić osobę pracującą jako kurier do 16, a od 16 np. do 22 dorabiającą jako kelner. Raczej żadnej z tych prac nie będzie wykonywać w sposób w stu procentach należyty. Podobnie jest tutaj - słyszymy od byłego żużlowca, który co zimę musiał pracować, by mieć pieniądze na sezon. Szwedzi i Duńczycy robili to zawsze Ktoś powie, że bezproblemowo da się łączyć pracę zimą i skuteczną postawę na torze w sezonie. Jako przykład podaje się Skandynawów, którzy w dużej większości po zakończonych rozgrywkach szli do pracy. Tak było, to fakt. Mało kto jednak wie, że ta praca to często było raptem pół etatu, żeby po prostu czymś sobie zapełnić dzień. Nikt nie siedział 10 czy 12 godzin w pracy, bo wówczas niemożliwe byłoby jakiekolwiek przygotowanie kondycyjne do sezonu. Zwróćmy też uwagę na to, że ci pracujący Skandynawowie, to nie były i nie są jakieś wielkie żużlowe nazwiska. Niegdyś z pracy pozasezonowej słynął Jesper Bruun Monberg (wcześniej Jensen) i to chyba najlepszy z tych oficjalnie zdeklarowanych zawodników, którzy zimą podejmowali pracę. Z obecnie jeżdżących robi to także np. Rene Bach, solidny drugoligowiec, ale raczej tylko drugoligowiec. Być może gdyby postawił w stu procentach na żużel, podniósłby swój poziom sportowy.