"Trzy osoby są już praktycznie pewne stałych kart na sezon 2011: Emil Sajfutdinow, Nicki Pedersen i Janusz Kołodziej. O kartę dla Janusza jestem zupełnie spokojny" - powiedział Witkowski, zdradzając kulisy swoich rozmów z przedstawicielami władz międzynarodowej federacji (FIM). Prezes PZM jest jednocześnie wiceprezesem FIM. Kołodziej, który spóźnił się do stołecznego Centrum Olimpijskiego na uroczystość nagrodzenia najlepszych żużlowców i słów Witkowskiego nie słyszał, podszedł do sprawy ze spokojem. "Wolę poczekać na oficjalną decyzję BSI, czyli organizatorów Grand Prix. Wtedy będę się cieszył. Poczekajmy jeszcze dwa tygodnie. Dziś jestem szczęśliwy przede wszystkim z tego powodu, że skończyłem sezon cały i zdrowy" - skomentował żużlowiec Unii Leszno, który w sobotę był trzeci w kończącym mistrzostwa świata turnieju Grand Prix w Bydgoszczy. Kołodziej byłby czwartym reprezentantem Polski w przyszłorocznym cyklu Grand Prix, obok mistrza świata Tomasza Golloba, wicemistrza - Jarosława Hampela i czwartego w klasyfikacji generalnej Rune Holty. W poniedziałek Gollob, Holta, Kołodziej oraz Adrian Miedziński zostali nagrodzeni przez Polski Związek Motorowy. Spotkali się również z ministrem sportu Adamem Gierszem. Do Warszawy nie mógł przyjechać chory Hampel. "Gdyby przyznawano złote medale za zasługi lub całokształt kariery, Gollob już dawno byłby mistrzem świata. Zasłużył na ten tytuł jak nikt inny. Od Holty oczekuję, że wywiąże się ze słowa danego świętej pamięci prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu i gdy za rok obronimy w Gorzowie drużynowy Puchar Świata, Rune zaśpiewa: "Jeszcze Polska nie zginęła, póki my jeździmy" - zażartował Witkowski. Za tytuł mistrza świata Gollob otrzyma od PZM 35 tys. złotych, a Hampel za srebrny medal - 30 tys. Wszyscy zawodnicy z drużyny, która wywalczyła Puchar Świata, dostaną do podziału 70 tys. złotych od PZM i 75 tys. od FIM.