"Jestem tak szczęśliwy jak dawno nie byłem. To jeden z najpiękniejszych dni mojego życia w ostatnich latach. Marzę, żeby przeżyć coś takiego w tym sezonie jeszcze kilka razy" - powiedział Gollob na łamach "Super Expressu". Pierwszy bieg GP Słowenii nie zapowiadał szczęśliwego końca. Gollob przyjechał bowiem na ostatnim miejscu. "Ja jestem człowiekiem ogromnej wiary i takie pojedyncze wpadki mnie nie zrażają, zwłaszcza że jechałem na początku z zewnętrznych pól, z których nie było szansy "ugrania" czegokolwiek" - tłumaczył Polak. Na torze w Krsku panowały trudne warunki. Żużlowcy rywalizowali przy padającym deszczu. Gollob w decydujących wyścigach startował z pierwszego pola i w pełni wykorzystał okazję. "Szczęście sprzyja lepszym i tego się trzymajmy. Ja szczęście umiałem wykorzystać. Wkręcałem pełen gaz, sprzęgło puszczałem w odpowiednim momencie. A że powtórzyłem ten manewr skutecznie cztery razy to i wygrałem cztery razy" - stwierdził 37-letni zawodnik. Finał był popisem jednego aktora. Golloba nie mógł dogonić obrońca mistrzowskiego tytułu Nicki Pedersen. "Na pierwszym wirażu próbował się wcisnąć, ale łokcie poszły w ruch i go nie wpuściłem. Wreszcie pokazałem niedowiarkom, że umiem "trzymać kredę""- podkreślił. Kolejny turniej Grand Prix odbędzie się 10 maja w Lesznie. Gollob liczy na powtórzenie sukcesu ze Słowenii. "Przyjdzie pewnie z 25 tysięcy polskich, najlepszych na świecie, kibiców i to dla nich chcę wygrywać. Pierwsza bitwa dla mnie, ale już się szykuję na następne. Deklarowałem walkę o złoty medal i z tych słów się nie wycofuję" - zakończył Gollob.