Pochodzącego z Gniezna fachowca bardzo chciały nadal we wrocławskim klubie wszystkie tamtejsze gwiazdy. Maciej Janowski, Tai Woffinden i Artiom Łaguta prosiły prezesa Andrzeja Rusko by włączył się do licytacji o jego usługi. Ostatecznie jednak korzystniejszą finansowo ofertę złożyli mu torunianie. Węglarz zgodził się pracować na MotoArenie. Jego debiut podczas zeszłotygodniowego Grand Prix Polski wypadł jednak fatalnie. Morris wszystko zalał Szczególnie w piątek tor w ogóle nie nadawał się do ścigania. Na ciężkiej nawierzchni praktycznie nie dało się wyprzedzać, a zawodnicy prezentowali się tak, jakby ich motocykle jeździły z zaciągniętymi hamulcami, chociaż tak naprawdę w ogóle ich nie posiadają. Winy Węglarza wielkiej w tym jednak nie było. Pracował w Toruniu od początku zeszłego tygodnia i zaczął od standardowego zbronowania nawierzchni. Na wierzchu pojawiła się jej wilgotna warstwa, ale dałoby się z tego jeszcze zrobić niezłą nawierzchnię do ścigania, gdyby nie Phil Morris. Gdy tylko dyrektor sportowy cyklu Grand Prix pojawił się w Toruniu, zarządził polewanie toru. W efekcie nawierzchnia stała się tak namoczona, że do poważnego ścigania się nie nadawała. Nikt Węglarza nie wyrzuca! W sobotę z wodą Morris obchodził się już znacznie ostrożniej, przez co zawody były odrobinę ciekawsze. Szukające sensacji media już jednak zaczęły insynuować, że kiepski debiut sprawił, iż władze toruńskiego klubu straciły zaufanie do nowego toromistrza. Ba, wręcz nawet zdążyły już go wyrzucić z eWinner Apatora. Prawda jednak jest taka, że w Toruniu nikt nie zamierza wykonywać nerwowych ruchów. Jak zdradził nam nowy dyrektor sportowy eWinner Apatora, Krzysztof Gałańdziuk, działacze nie mają zamiaru wycofywać się z wcześniej złożonej propozycji pracy. Węglarz w 2022 roku będzie pracował na MotoArenie i ma pomóc klubowi w zdobyciu medalu w PGE Ekstralidze.