Sajfutdinow otwarcie mówił niedawno o problemach z pozyskaniem sponsorów przez rosyjskich żużlowców na starty nie tylko w swoim kraju, ale przede wszystkim na udział w zawodach na arenie międzynarodowej. W tej właśnie sprawie spotkał się ostatnio z szefem rosyjskiej federacji motocyklowej. "Nie wiem, czy w ogóle wystartuję w GP. Jazda w elicie sporo kosztuje, a zysków nie ma. Jestem na etapie konstruowania budżetu. Dotychczas opierał się on na lokalnych firmach z Polski, którym bardzo dziękuję. Brakuje jednak wsparcia z Rosji. Zachodni żużlowcy, po zdobyciu medalu, podpisują lukratywne kontrakty. A ja? Nie mam nawet umowy z klubem w Rosji. Wywalczyłem cztery krążki mistrzostw świata i nic" - pisał na swojej stronie internetowej żużlowiec. Jak się okazało, odzew był natychmiastowy. Zawodnik poinformował w piątek o znalezieniu sponsorów, rosyjskich firm, które wesprą jego budżet na starty w cyklu Grand Prix. Nie wiadomo, czy uczestnicy cyklu GP będą mogli startować w ME, ponieważ FIM chce zakazać występów w obu tych cyklach jednocześnie. "Nie rozumiem tego. Przecież te imprezy mogą obok siebie funkcjonować" - podkreślił Sajfutdinow. Rosyjskim sponsorom zależy, by ich marki i loga widoczne były między innymi w ich kraju, a turniejów cyklu Grand Prix nie emituje żadna z tamtejszych telewizji. Inaczej wygląda sytuacja w przypadku indywidualnych mistrzostw Europy, transmitowanych w ogólnie dostępnym tam kanale Eurosport. Ponadto jeden z turniejów ME w przyszłym roku odbędzie się właśnie w Rosji. Biorąc to pod uwagę, jeżeli zakaz FIM zostanie wprowadzony, Sajfutdinow stanie przed wyborem pomiędzy startami w GP i ME. Rosjanin zadeklarował, że wybierze mistrzostwa Europy.