Kamil Hynek, Interia: Po zakończeniu wieku juniora rozpoczyna pan nowy rozdział w swojej karierze. Decyzja o odejściu z macierzystej Fogo Unii Leszno do Motoru Lublin była dla pana do tej pory najcięższą w karierze? Dominik Kubera, nowy zawodnik Motoru Lublin: Na pewno tak. Podjąłem ją po wielu tygodniach bicia się z myślami i analizy tego, co będzie dla mojej przyszłości najlepsze. Nie będę ukrywał, że w głowie pojawiło się w międzyczasie mnóstwo znaków zapytania. Rozmawiał pan z prezesem Rusieckim o przedłużeniu kontraktu w Lesznie. Była możliwość pozostania w domu, ale rozumiem, że monetą pan nie rzucał. Były rodzinne konsultacje, nieprzespane noce, co zrobić i więcej plusów znalazł pan po stronie Motoru? Dla zawodnika emocjonalnie związanego z klubem, wychowanka, który na dodatek w młodym wieku zmienia otoczenie po raz pierwszy, moment ogłoszenia informacji o pożegnaniu z Unią nie był niczym przyjemnym. Postanowiłem jednak, że w tej chwili delikatne odcięcie pępowiny dobrze mi zrobi i sprawi, że wykonam krok do przodu. Kiedy dotarło do pana, że potrzebuje nowego wyzwania? Nie ma konkretnej daty. Ta myśl we mnie dojrzewała dość długo. Spływały pierwsze oferty i zacząłem się zastanawiać, czy to nie jest właściwy moment na otwarcie kolejnego rozdziału już gdzie indziej. A dalszy ciąg historii już znamy. Bardzo wcześnie połączono pana z Motorem i wydaje się, że dość szybko zamknął pan negocjacje z lubelskim klubem. Czy się mylę? Czekał pan z utęsknieniem na telefon od Jakuba Kępy? No nie do końca tak było (śmiech). Okres transferowy ma to do siebie, że dyskusji jest mnóstwo, nawet, gdy nic nie jest jeszcze pewne. Odrobinę nam zajęło zanim uścisnęliśmy sobie dłonie z prezesem. Poprosiłem o chwilę spokojnego namysłu, bo tak jak wspomniałem nie byłem przekonany, czy faktycznie chcę się żegnać z Lesznem. Finalnie wyszło jednak tak, że od kilku dni jestem zawodnikiem Koziołków. Jakich argumentów użył w takim razie prezes Kępa żeby pana przekonać? Może to się wydawać komuś dziwne, zaskakujące, bo jestem dzieckiem Unii, ale niespecjalnie leżał mi tor w Lesznie. Rezultaty, które na nim notowałem nie w pełni mnie satysfakcjonowały. Miałem duże kłopoty z dopasowaniem się do miejscowej nawierzchni. To był jeden z głównych argumentów, dlaczego odszedłem. W Lublinie z kolei zawsze warunki mi odpowiadały, co było poparte fajnymi wynikami. Gdy odchodzi wychowanek, na dodatek z klubu, który był cztery razy z rzędu drużynowym mistrzem Polski, wie pan jakie najczęściej pojawiają się opinie. Na sto procent poszedł za kasą. Co pan na to? Szkoda, że mnie pan nie widzi, bo aż szeroko się uśmiechnąłem. Ludzie, kibice mają prawo pisać i mówić, co im się żywnie podoba. Mamy w końcu wolność słowa. Dużo osób mierzy wszystko swoją swoją miarą i patrzy przez pryzmat pieniędzy. Uwielbiamy każdemu przeliczać, co, gdzie i za ile, a bardzo często mijamy z prawdą. Nie zawsze kwestie finansowe odgrywają kluczową rolę i proszę to wyraźnie podkreślić: nie przeniosłem się do Lublina dla cyferek pod kontraktem! Jestem młodym i ambitnym chłopakiem stawiającym na rozwój, a Motor jawi się jako najlepsza opcja. Pana zdaniem romantyczne lata w żużlu już definitywnie minęły i o to dochowanie czystości, jazdy w jednym zespole, najlepiej macierzystym będzie coraz trudniej, a wręcz nierealne? To jest ten znak czasu? Dawniej np. modne było wykręcanie się względami logistycznymi. Kiedyś było inaczej. Obecnie jest więcej możliwości, świat pędzi na złamanie karku, postęp nie tylko technologiczny jest widoczny gołym okiem. X lat wstecz przemieszczanie się po polskich drogach, albo wyjazd za granicę, bez autostrad był nie lada wyzwaniem i prawdziwą drogą przez mękę. Teraz mamy szeroką gamę różnych środków transportu. Samoloty latają co chwilę i to nawet na niezbyt odległej trasie. Zawodnicy dysponują bazami rozsianymi po kraju, bardziej okazałym zapleczem finansowym. Sponsorzy coraz bardziej ochoczo garną się do żużla, umowy telewizyjne sięgają grubych milionów, zainteresowanie się zwiększa, dlatego aktualnie dużo łatwiej jest nam ruszyć w Polskę. A jak przyjęli wiadomość o pana odejściu prezes Piotr Rusiecki i trener Piotr Baron? Nie było żadnego trzaskania drzwiami. Rozstaliśmy się zgodzie życząc sobie powodzenia. Pan postanowił, że opuszcza Fogo Unię jeszcze zanim wszedł przepis o obowiązkowym zawodniku U-24, czy nowy regulamin pomógł panu w decyzji o przenosinach do Motoru? W ogóle nie sugerowałem się regulacją Ona była gdzieś obok. Jeśli miałbym wydać swój osąd, to np. z mojej perspektywy przepis wygląda fajnie, ale nasza dyscyplina jest na tyle nietypowa, że tak naprawdę zweryfikuje go czas. Przechodzi pan w sezonie 2021 do grona seniorów, ale czy może pan powiedzieć, że czuje się w kategorii młodzieżowców spełniony. Uwiera pana brak tytułu IMŚJ? Ścigając się wśród juniorów wycisnąłem naprawdę sporo i nie mam prawa narzekać. A, że nie mam złota IMŚJ? Trudno, nie można mieć wszystkiego. Poprzednie lata pokazały, że mało kto stając na najwyższym podium tych zawodów, sięgał po koronę IMŚ seniorów. Chyba tylko Jason Crump i Bartek Zmarzlik tego dokonali więc nie rwę szat. Z zapartym tchem będzie pan wertował terminarz PGE Ekstraligi w poszukiwaniu daty meczu Leszno - Lublin? Zostało jeszcze mnóstwo czasu do tego spotkania, ale kasków nie pomylę. Nie będę jednak czarował, to będzie dla mnie szczególna chwila, wjechać w roli gościa do parku maszyn na Smoczyku. Pewnie emocje będą narastały, jak tylko zbliżymy się do terminu potyczki. Unia przez ostatnie cztery lata była absolutnym dominatorem PGE Ekstraligi. Jeśli chodzi o sukcesy, o te laury w Motorze będzie zdecydowanie ciężej. Nie będziecie faworytem do wygrania rozgrywek, tak jak co roku było Leszno. To całkiem inny zespół, o zupełnie odmiennej charakterystyce, ale o olbrzymim głodzie wygrywania. Potencjał mamy niezmierzony i wszystko w naszych rękach oraz motocyklach, żeby uszczęśliwić fantastycznych, lubelskich fanów. Wybiera się pan przerwie między sezonami na jakieś wakacje, czy sytuacja pandemiczna w Europie storpedowała pana plany? Spodziewam się, że szalenie trudno będzie wyskoczyć gdzieś za granicę, choćby na chwilę. Szukałem odpoczynku u nas w kraju, ale niestety niefortunnie nadziałem się na nowe obostrzenia i przyjdzie mi zapewne posiedzieć dłużej w domu.