Po południowym treningu okaże się czy zawodnik otrzyma szansę występu w barażu, który dziś o godzinie 19 rozpocznie się na leszczyńskim stadionie. Dobrucki wraz z kadrą jeździł już w poniedziałek. Na tle pozostałych żużlowców prezentował się dobrze. O ocenę siły drużyny "biało-czerwonych" oraz szansę na występ w zawodach zapytaliśmy samego zawodnika. - Pojawiłeś się na stadionie im. Alfreda Smoczyka w trakcie poniedziałkowego treningu reprezentacji Polski. Czy to oznacza, że być może zobaczymy cię w barażu DPŚ? - Nie, to nie jest tak. Skorzystałem po prostu z uprzejmości trenera Marka Cieślaka, który pozwolił mi pościgać się z kolegami, jako, że też jestem przecież w szerokiej kadrze. Mamy teraz w rozgrywkach dwa tygodnie przerwy i jest to dla mnie przynajmniej zbyt długi okres, by potem tak po prostu z marszu przystąpić do zawodów. - Czyli jednak nie ma żadnych szans na to, byś pojawił się w plastronie z "biało-czerwoną" flagą? - Myślę, że skład jest już ustalony. Wszelkie zmiany, zamieszanie byłoby zupełnie niepotrzebne. Wyselekcjonowana jest w tej chwili piątka czy szóstka najlepszych zawodników w kraju i nic tu więcej nie trzeba kombinować. Ja zresztą nie podważam tego, że jadą najlepsi. - Jak oceniasz szanse Polaków w walce o zwycięstwo w Drużynowym Pucharze Świata? - Duńczycy będą walczyć o "złoto", ale myślę, że nasza reprezentacja łatwo się nie podda. Sądzę, iż koledzy powalczą, tym bardziej, że jadą przecież na własnym obiekcie. Duńczycy byli mocni w sobotę w czasie kwalifikacji, ale trzeba zaznaczyć, iż występowali wówczas na własnym torze. Tym razem ten atut będzie po stronie Polaków. - Kto poza Duńczykami i Polakami może odegrać główne role w finale? - Na razie nie wiadomo jeszcze do końca, kto tak naprawdę w tym finale się znajdzie, jednakże liczyć będą się wszyscy. Moim zdaniem najgroźniejsi będą w Lesznie Duńczycy oraz z racji własnego toru również nasza drużyna. Rozmawiał Konrad Chudziński