Żużlowiec został ukarany grzywną w wysokość 5500 dolarów i straci prawo jazdy na dwa lata za incydent, który miał miejsce 29 grudnia 2012 roku. Ward przeprosił za swoje zachowanie i tłumaczył, że uciekł, ponieważ... spanikował. Policjanci szybko namierzyli go w domu jego rodziców. Okazało się, że motocykl, na którym jeździł nie był ani zarejestrowany, ani ubezpieczony. Żużlowiec zarzekał się, że nie bierze narkotyków, ale tego dnia wypalił jointa. "Zawiodłem siebie, ale muszę iść do przodu. Mam nadzieję, że wszyscy zrobić to samo" - zaapelował. Tymczasem Matt Ford, szef Poole Pirates, zespołu Warda w Wielkiej Brytanii, powiedział, że żużlowiec potrzebuje profesjonalnej pomocy, aby poradzić sobie z popularnością. Nie był to pierwszy poważny incydent z udziałem Australijczyka. Wcześniej był oskarżony o gwałt. Sąd wówczas uniewinnił go, ale kolejny konflikt z prawem może spowodować, że będzie miał problemy z otrzymaniem wizy do Wielkiej Brytanii. Toruński klub wstrzymuje się z komentarzem. "Darcy poinformował, że w przyszłym tygodniu przyleci do Europy, w tym również planuje pobyt w Toruniu. Wówczas odbędzie się spotkanie, na którym Ward zobowiązał się wyjaśnić całą zaistniałą sytuację. Dlatego też, do tego czasu klub powstrzymuje się od jakichkolwiek komentarzy w tej sprawie" - poinformował Unibax w swoim serwisie internetowym.