Gdzie tkwią przyczyny tragedii? Jakie znaleźć sposoby na wyjście z trudnej sytuacji? Kto jest winien? Do dyskusji o bezpieczeństwie na żużlowych torach zaprosiłem Roberta Dowhana - prezesa ZKŻ-u SSA Zielona Góra, Leszka Tillingera - prezesa ŻKS-u Polonia Bydgoszcz SA, Piotra Żyto - trenera Włókniarza Częstochowa oraz Piotra Szymańskiego - przewodniczącego GKSŻ. Prawdopodobnie nie byłoby tematu, gdyby nie tragiczne w skutkach wypadki Michala Matuli oraz Kenny Olssona. Bez takich prawdziwych wstrząsów nie zareagowałoby całe środowisko żużlowe. Pech chciał, że jeden z zawodników zginął w Polsce, drugi w Szwecji. To zapoczątkowało działania ze strony przedstawicieli szwedzkiego i polskiego żużla. Na ile okażą się one skuteczne? W Polsce zareagowali zawodnicy. Do przedstawicieli spółki Ekstraliga Żużlowa apel wystosował Karol Ząbik z Unibaxu Toruń. Wydaje się, że to właśnie żużlowcy powinni zacząć od siebie i zapytać co trzeba zrobić, żeby na torach było bezpieczniej, gdyż sami jeżdżą... niebezpiecznie. - Oni muszą zrozumieć pewne konsekwencje - twierdzi Piotr Żyto, trener "Lwów". - Kiedy byłem w Anglii widziałem, że żużlowcy bardziej się tam szanują, zostawiają sobie więcej miejsca, a u nas, gdy ktoś kogoś wyminie, to działacze i trenerzy mówią: coś ty zrobił, czemuś go w płot nie wsadził?! Taki przykład pojawił się u nas w Częstochowie podczas MDMP. Straszne było to, że jeden z trenerów powiedział do zawodnika: dlaczego nie jechałeś z nim do końca? Przecież coś takiego jest chore - denerwuje się szkoleniowiec Włókniarza Częstochowa. Zdaniem wielu obserwatorów geneza niebezpiecznych sytuacji na torze tkwi właśnie w postawie trenerów i działaczy, a głównie presji, jaką wywierają na zawodnikach. - Ale przecież wielu żużlowców niebezpiecznie jeździ również w turniejach indywidualnych (przykładem jest Grand Prix) - argumentują inni. Żużlowcy ustami Karola Ząbika zaapelowali do działaczy, ale co będzie dalej? - Na pewno to, co podniósł Karol Ząbik, który doświadczał wielu upadków, wymaga wysłuchania - nie odżegnuje się od tematu Robert Dowhan, prezes klubu z Zielonej Góry. - Jako działacze ponosimy odpowiedzialność za to, co się dzieje. Musimy wprowadzić takie regulacje, żeby zawodnicy bardziej się zastanawiali przed faktem niż po faulu. Czasami trzeba przemówić do rozsądku zawodnikom, żeby mieli świadomość, że po faulu jest się wykluczonym lub dostaje się ostrzeżenie, które się sumuje. Nie może być tak jak do tej pory, iż nic z tego nie wynika. Zmiany muszą być opracowane w sposób bardzo przejrzysty, żeby nie dochodziło do takich sytuacji, które mamy teraz, iż będziemy walczyć w Trybunale PZM, dawać dowody i zastanawiać się nad sensem wszystkiego. Temat jest trudny, ale ponad nim przemawia do nas zdrowie i życie zawodników. Nie możemy z nich robić do końca gladiatorów, a tłum kibiców nie może czekać na to, żeby coś się stało - dodaje Robert Dowhan. (cdn.) PRZEMYSŁAW SZYMKOWIAK