W żużlu od lat obowiązuje regulamin finansowy, w którym określone są maksymalne stawki, jakie klub może zaproponować zawodnikowi. W tym roku strony mogły podpisywać umowy na maksymalną kwotę: 250 tysięcy złotych za podpis i 3 tysiące za punkt. Cegielski, gdy słyszy o limitach, dostaje dreszczy Oczywiście były kontrakty dwu, a nawet trzykrotnie wyższe. Jednak w procesie licencyjnym znaczenie miało wyłącznie to, co było w limicie. Każda dodatkowa umowa była ryzykiem podejmowanym przez zawodnika, który musiał się liczyć z tym, że jeśli klub mu tego nie zapłaci, to PZM nie ukarze klubu, ani mu nie pomoże odzyskać tej kasy. Dlatego informacja o podniesieniu limitów na sezon 2022 - do 500 tysięcy za podpis i 5 tysięcy za punkt wydaje się korzystna dla zawodników. Krzysztof Cegielski ma jednak inne zdanie w tym temacie. - Od dawna mówię, że jakiekolwiek limity, to patologia - stwierdza. Cegielski uważa, że przez limity zawodnicy są szantażowani - Limity nie sprawdzają się w żadnej lidze - kontynuuje Cegielski. - Są potem wykorzystywane i nadużywane, powodują wyłącznie problemy. Zawodnicy są z tego powodu szantażowani. Wielu prawników uważa, że nie powinno być limitów. Tak samo twierdzi UOKiK, który zresztą zajmuje się obecnie tematem i zarzuca żużlowym prezesom zmowę cenową - przypomina Cegielski. Wiemy, że PZM i Ekstraligą pracują obecnie nad sprawą UOKiK-u. Jeśli nie przekonają urzędu, to być może całkowicie wycofają się z limitów i wprowadzą inny mechanizm, mianowicie KSM. Na razie jednak jest tak, że czekamy na informację o podniesieniu stawek.