Znakomicie w spotkaniu pojechała trójka leszczynian: Leigh Adams, Damian Baliński i Krzysztof Kasprzak. W pamięci kibiców pozostał zwłaszcza bieg X, kiedy to Baliński stoczył bój z Hancockiem i efektownym atakiem po zewnętrznej na drugim łuku pierwszego okrążenia minął Amerykanina. Równie ambitnie w XII gonitwie pojechał Krzysztof Kasprzak. Po starcie znalazł się on na końcu stawki, a prowadzących zawodników Włókniarza próbował pokonać jego brat Robert. Starszy z Kasprzaków najpierw minął partnera, a następnie pomknął za Edwardem Kennettem, któremu odebrał 2 "oczka". Powodów do satysfakcji nie miał po niedzielnym występie Jarosław Hampel, który na swoim koncie zapisał jedynie 8 punktów. Przyznać jednak trzeba, że taki dorobek nie odzwierciedla postawy "Małego". Uczestnik cyklu Grand Prix w pierwszej części spisywał się rewelacyjnie. Dopiero w końcówce najpierw przyjechał ostatni po tym, jak Hancock i Dryml bezpardonowo zamknęli go na jednym z wiraży, a później w XIV wyścigu zanotował defekt. W zespole "Lwów" najjaśniejszymi punktami byli Greg Hancock i Lee Richardsson. Amerykanin w XIII odsłonie znalazł się za plecami Balińskiego. Polak pewnie prowadził i wydawało się, iż nic nie będzie w stanie odebrać mu zwycięstwa. Hancock pokazał, iż mimo upływających lat wciąż jest światowej klasy żużlowcem i na przedostatniej prostej przy krawężniku minął reprezentanta gospodarzy. Poniżej oczekiwań w ekipie Piotra Żyto pojechali Antonio Lindback i Sławomir Drabik. Nieco więcej oczekiwano również po Edwardzie Kennetcie. Pewnym jest, że gdyby w ekipie Włókniarza pojawił się Sebastian Ułamek i byłby w stanie jechać na miarę swoich możliwości, mecz przyniósłby znacznie więcej emocji i najprawdopodobniej jego losy ważyłyby się do końca. Tymczasem Unia Leszno bez większych problemów uporała się z rywalem, inkasując przed rewanżem 13-punktową zaliczkę. Konrad Chudziński