eWinner Apator dał Tomaszowi Bajerskiemu ultimatum. Miał uporządkować prywatne sprawy (pani Monika Cymańska zarzuciła, że jest jej winny 30 tysięcy złotych i powinien też spłacić kredyt w wysokości 200 tysięcy złotych, który jej zostawił) i dopiero wtedy wrócić do pracy w klubie. Szkoleniowiec stwierdził, że nie ma sobie nie do zarzucenia, a skoro klub nie ma do niego zaufania, to jego też nie będzie. eWinner Apator już dawno chciał się pozbyć Bajerskiego Tyle tytułem wstępu, bo jako autor publikacji o tych problematycznych prywatnych sprawach poczuwam się do obowiązku, żeby pewne sprawy wytłumaczyć i przekonać, że ja ze sprawą rozwodu Bajerskiego z Apatorem mam niewiele wspólnego. Apator już dawno chciał się rozstać z Bajerskim. Jeszcze w trakcie wakacji sondowano rynek. Na celowniku był Piotr Baron, ale w Fogo Unii Leszno dowiedzieli się o tym i zrobili wszystko, by zatrzymać szkoleniowca, który zdobył z drużyną cztery złote medale. Jak nie wyszło z Baronem, to Apator szukał dalej. Pojawił się temat Dariusza Śledzia, ale podobno właściciel Przemysław Termiński nie był w stu procentach przekonany do tego kierunku i Śledź ostatecznie został w Sparcie. Szukali alternatywy dla Bajerskiego z dwóch powodów Apator szukał alternatywy dla Bajerskiego, bo w klubie mieli dużo uwag do tego, jak wykonuje swoją pracę. Ktoś powie, jak można się czepiać szkoleniowca, który awansował z drużyną do PGE Ekstraligi, a potem się z nią utrzymał. Okazuje się jednak, że można. Zastrzeżenia wobec Bajerskiego dotyczyły kwestii przygotowania toru czy pracy z młodzieżą. Zastanawiano się, jak to jest, że Krzysztof Lewandowski i Karol Żupiński z każdym meczem jeżdżą coraz gorzej, choć powinno być na odwrót. Potem okazało się, że trener za bardzo im zaufał, zostawił kwestię przygotowań i prowadzenia w gestii ich teamów i na koniec się okazało, że obaj juniorzy mają nadwagę. Problemem dla działaczy było też to, jak przygotowywany jest tor na zawody. Bo nie stanowił atutu, bo zawodnicy narzekali, że jest inny na treningu, a inny na meczu. eWinner Apator wciąż odkładał podpisanie kontraktu z Bajerskim Z jakichś powodów Apator dotąd nie przedłużył umowy Bajerskiego, która wygasła z końcem października. Trener usłyszał, że klub da mu nowy kontrakt od 1 listopada, ale nie dał ani od 1 listopada, ani od 1 grudnia. Sądzę, że słowa pani Moniki były świetnym pretekstem do tego, by pozbyć się trenera w białych rękawiczkach. Zresztą nie po zatrudniano Krzysztofa Gałańdziuka z Betard Sparty, żeby siedział z założonymi rękami. A wnioskując z lektury wywiadów z Gałańdziukiem i Bajerskim dla Interii można by dojść do wniosku, że obaj panowie mieli podobne kompetencje. Prędzej czy później, jak nic doszłoby do konfliktu dotyczącego prowadzenia zespołu.