- Przyjeżdża pod mój dom w Bieżuniu samochód dostawczy z lawetą, a kierowca informuje mnie, że ta przesyłka jest dla mnie. Mówię niemożliwe, bo nic nie zamawiałem. Sprawdza moje dane. Wszystko się zgadza. A ja dalej, że to z pewnością jakaś pomyłka. W końcu rozpakowuję i... szok. Posąg dyskobola z betonu i gipsu. Waga 300 kg, wysokość 190 cm. Nadawca... Tomasz Majewski - opowiedział Małachowski historię prezentu otrzymanego od mistrza olimpijskiego w pchnięciu kulą przed odlotem na mityng do Holandii. Jak zaznaczył lekkoatleta Śląska Wrocław, więcej urodzinowych prezentów nie otrzymał, a ten najważniejszy, nieoczekiwany, sam sobie sprawił, z boską pomocą. - Od dwóch miesięcy odczuwam lekkie kłucie w biodrze. Poza tym byłem zmęczony po powrocie z USA, gdzie startowałem w Diamentowej Lidze w Eugene. Dlatego piątek, dzień urodzin, spędziłem spokojnie, bez żadnego świętowania. Razem z Marcinem Lewandowskim, z którym zamieszkałem w hotelu, poszliśmy spać już o 23. Nie przypuszczałem, że dziś mogę rzucić daleko. Ale... Bóg dał i chwała Jemu - powiedział wicemistrz olimpijski z Pekinu (2008), mistrz Europy z Barcelony (2010). Dodał, że może jeszcze w sobotni wieczór jakieś piwko z kolegami wypije, jednak do tej rocznicy nie przywiązuje szczególnej wagi. - Urodziny jak urodziny. Najważniejsze, by zdrowym być i rzucać daleko - podkreślił podopieczny Witolda Suskiego. W Hengelo wygrał konkurs mityngu IAAF. Wyprzedził niezwyciężonego od blisko trzech lat Roberta Hartinga (69,91). Niemiecki lekkoatleta, mistrz olimpijski z Londynu, ostatnią porażkę poniósł 1 sierpnia 2010 roku podczas mistrzostw Europy w Barcelonie. Pokonał go wówczas Małachowski. Odległość 71,84 jest siódmym rezultatem w historii rzutu dyskiem i najlepszym w tym roku na świecie. Poprzedni rekord Polski wynosił 69,83 i był ustanowiony 10 lipca 2010 roku w angielskim Gateshead.