Bayern przegrywał na Allianz-Arenie z Borussią Dortmund już 0-3 i Rafinha nie utrzymał nerwów na wodzy. Najpierw sfaulował pomocnika BVB, potem poprawił łokciem, a następnie chwycił za twarz i popchnął. Sędzia ukarał go czerwoną kartką. Matthias Sammer, dyrektor sportowy Bayernu, powiedział, że akceptuje decyzję arbitra, ale między wierszami zarzucił mu, że nie musiał karać piłkarza tak surowo, zwłaszcza, że była już 91. minuta. Żadnych wątpliwości nie ma za to były sędzia międzynarodowy Markus Merk. "Matthias Sammer może sobie tak myśleć, ale sędzia na pewno nie. Nie ma znaczenia, jaka to liga, która minuta i jaka drużyna. To była całkowicie jasna sytuacja - czerwona kartka" - skomentował Merk. Sammer starał się zbagatelizować całą sytuację, bo to nie pierwszy tego rodzaju popis Brazylijczyka. Przed rokiem Rafinha sfaulował, a potem w podobny sposób próbował sprowokować Jakuba Błaszczykowskiego. Polski pomocnik Borussii utrzymał nerwy na wodzy, ale zachowanie piłkarza Bayernu wywołało awanturę. Rafinha nie tylko został zawieszony na dwa mecze, ale sąd sportowy Niemieckiego Związku Piłki Nożnej dodatkowo nałożył na niego 15 tys. euro grzywny. Tym razem musi więc liczyć się z tym, że kara będzie dotkliwsza. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę także Sammer. Właśnie dlatego próbował obrócić skandaliczne zachowanie piłkarza w żart. "Nie wiem, czy chciał nałożyć jakiś krem na twarz Mchitarjanowi" - zastanawiał się po meczu dyrektor Bayernu, którego cytuje "Bild". Zachowanie Brazylijczyka skomentował także Neven Subotić. "Może nie lubi żółtego koloru. A może to dlatego, że grał dla Schalke, wywołuje u niego takie zachowanie przeciwko piłkarzom BVB" - powiedział Subotić dla "Sky Bundesliga".