Właścicielem gruntów jest od ponad 20 lat hrabstwo Miami-Dade. Klub Beckhama ma rywalizować w amerykańskiej MLS, a jego stadion będzie mógł pomieścić 25 tysięcy kibiców. "Klauzula jest bardzo specyficzna i jasna z prawnego punktu widzenia. Jeśli teren ten nie zostanie wykorzystany pod inwestycje portowe, to własność gruntów przejmie miasto" - powiedział burmistrz Miami Tomas Regalado. Dodał, że o zmianie przeznaczenia terenu pod inwestycje mogą zadecydować mieszkańcy w referendum. Natomiast zdaniem władz hrabstwa inwestycja Beckhama, choć nie stricte portowa, wpisuje się w zagospodarowanie tego typu terenów. "Wody w tym rejonie są zbyt płytkie, więc tereny nie mogą być dostosowane do przyjmowania statków towarowych i pasażerskich. Rozważamy różne alternatywy wykorzystania gruntów okołoportowych. Gdyby powstała inwestycja hotelowo-stadionowa to kompleks ten byłby podobny do infrastruktury wokół wielu ważnych portów na całym świecie" - powiedział rzecznik rządu hrabstwa Fernando Figueredo. Beckham i jego współpracownicy przyglądają się również innym lokalizacjom, w razie gdyby nie powiodła się realizacja projektu nad oceanem. Jeden z "planów B" zakłada budowę areny w pobliżu lotniska. Jednak lokalizacja na terenach portowych jest dla ikony światowego futbolu najbardziej prestiżowa. "Miami kojarzy się ludziom z byciem blisko wody lub w wodzie. Na pewno pojawią się różne problemy, ale jesteśmy gotowi zmierzyć się z nimi" - zaznaczył 38-letni Anglik, który w maju ubiegłego roku zakończył karierę.