Polscy łyżwiarze szybcy, po sukcesach w Berlinie szybko spakowali bagaże do busa i ruszyli w drogę na kolejne zawody Pucharu Świata do Holandii. W drodze do Heerenveen panczenistów spotkała jednak niemiła przygoda - musieli pchać swój samochód, który miał awarię. "Pozdrawiam ludzi, którzy są odpowiedzialni za to, że jedziemy zepsutymi busami po Europie... 4 godziny gdzieś w Holandii, mokro i zimno" - napisał na jednym z portali społecznościowych zwycięzca ostatnich zawodów w Berlinie na dystansie 1500 metrów. - Nasze samochody (związek dysponuje dwoma - przyp. red.) są przeglądane i zawsze w trasę ruszają bez usterek, kierowca nie drży o to czy dojedzie do celu - mówi prezes związku Kazimierz Kowalczyk i dodaje, że samochody. jak to samochody, czasami się psują. Kazimierz Kowalczyk podkreśla jednak, że jako prezes bardzo chciałby, aby zawodnicy podróżowali w jak najlepszych warunkach, jednak na zakup nowych samochodów PZŁS zwyczajnie nie stać. - Już po sukcesach na igrzyskach w Soczi (złoty medal Zbigniewa Bródki na 1500 m, srebrny kobiecej drużyny i brązowy męskiej) - Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego rozpoczął poszukiwania sponsorów. Rozmawiałem z pięcioma firmami, ale na tych rozmowach się kończyło, bo nikt nie jest zainteresowany wspieraniem łyżwiarzy - wyjaśnia prezes.