Do wydarzenia doszło w poniedziałek, lecz szczegóły nadeszły dopiero w środę i - zdaniem mediów - wprowadziły panikę do środowiska biegów narciarskich i innych sportów wytrzymałościowych. 26-letni Norweg, siedząc za kierownicą samochodu, nagle poczuł się źle i zemdlał. Po zatrzymaniu samochodu partnerka biegacza wyciągnęła go z auta na jezdnię i rozpoczęła masaż serca. Pomógł jej przejeżdżający przypadkowy rowerzysta, który miał wyszkolenie w udzielaniu pierwszej pomocy. Reanimację przejęli ratownicy karetki, która przyjechała po kilku minutach. W mediach natychmiast przypomniano śmierć norweskiego mistrza świata i Europy, pływaka Alexandra Dalena Oeana, który w kwietniu 2012 roku zemdlał pod prysznicem po grze w golfa i zmarł z powodu zatrzymania akcji serca oraz ubiegłoroczny zgon biegaczki narciarskiej Idy Eide z tego samego powodu podczas biegu terenowego. Przypomniano problemy z sercem biegaczek narciarskich Marit Bjoergen i Szwedki Charlotte Kalli, biathlonisty Ole Einara Bjoerndalena oraz norweskiego trenera FC Kopenhaga Stale Solbakkena, który w 2001 roku, jeszcze jako piłkarz, zemdlał na boisku. Jego życie uratował defibrylator, którym dysponował obecny na miejscu lekarz. Jeden z lekarzy reprezentacji Norwegii w biegach narciarskich Ola Roensen wyjaśnił na antenie telewizji NRK, że stan zdrowia Fossliego, tak jak i innych członków drużyny narodowej, jest regularnie badany. "Testy i analizy są przeprowadzane regularnie w centrum sportu wyczynowego w Oslo. W przypadku Fossliego nie wykryto nigdy żadnych, nawet najmniejszych nieprawidłowości" - powiedział. Trener reprezentacji Arild Monsen nie ukrywał, że jest w szoku ponieważ sytuacja wydarzyła się nagle, podczas zwykłej, spokojnej jazdy samochodem, a nie w trakcie zawodów czy treningu: "Sondre świetnie się czuł, uczestniczył w letnich zajęciach i był regularnie badany. Nie wiem co o tym sadzić, ale sytuacja jest alarmująca". Ordynator oddziału kardiologicznego szpitala uniwersyteckiego w Oslo, gdzie przewieziono biegacza, Geir Oeysten Andersen wyjaśnił na antenie NRK, że zatrzymanie pracy serca w miejscach publicznych lub w domu daje tylko 15 procent szansy przeżycia ponieważ zanim przyjedzie karetka zwykle jest już za późno: "Fossli miał ogromne szczęcie, że jego partnerka i rowerzysta mieli umiejętności niesienia pierwszej pomocy i reanimacji". Zbigniew Kuczyński