Norwegowie wyprzedzili broniących tytułu Niemców o zaledwie sekundę. Strata Austriaków wyniosła pięć sekund, a Polaków 2.54,0. W reprezentacji Polski na ubiegłoroczne igrzyska olimpijskie w Pjongczangu jednym z najsmutniejszych momentów było dziewiąte miejsce dwuboistów w zawodach drużynowych. Do ósmego, a tym samym uzyskania prawa do stypendium, zabrakło im niespełna 11 sekund. Niektórzy po zawodach mieli łzy w oczach. W Seefeld "Biało-Czerwoni" od początku nie ukrywali, że brak finansowania jest dla nich sporym obciążeniem i celem na austriacki czempionat jest jego wywalczenie. - Stypendium wiele by dało. Moglibyśmy w spokoju poświęcić się temu, co lubimy. Całe życie temu oddałem. Ludziom się wydaje, o fajnie sobie jeżdżą, trenują, bawią się, a to jest normalna praca - rano, po południu, wieczorem trenujesz i dajesz z siebie wszystko - mówił po zawodach indywidualnych Cieślar. Czwartkowe zmagania wlały w serca Polaków sporo optymizmu. Najlepszy wynik na MŚ od 34 lat osiągnął Kupczak, który był 18. W czołowej "30" znaleźli się jeszcze Cieślar i Słowiok. W sobotę podopieczni trenera Danny'ego Winkelmanna zrealizowali nakreślony plan. W dobrych humorach mogli być już po skokach, po których zajmowali szóste miejsce. Bardzo dobrze spisał się w nich Kupczak; w swojej serii miał trzeci rezultat. Do biegu przystąpili z przewagą 1.31 min nad dziewiątą ekipą Stanów Zjednoczonych. Na trasie dali się wyprzedzić Finom oraz Włochom, ale ich cel nawet przez moment nie był zagrożony. Najlepiej pobiegli Cieślar i Słowiok, uzyskując na swoich zmianach piąte rezultaty. Z Seefeld - Wojciech Kruk-Pielesiak