"Chyba tęskniłam za wygrywaniem i zdobywaniem medali. To, że mogłam tutaj wystartować, praktycznie w domu, w którym mieszkam od zawsze, jest dla mnie bardzo miłe. Cieszę się, że mogłam tu być, choć szkoda, że nie ma na trybunach publiczności, która na pewno by nas dopingowała" - powiedziała najlepsza polska zawodniczka w short tracku, która w sobotę wygrała rywalizację na 500 i 1500 metrów oraz w sztafecie mieszanej. W niedzielę wystartuje jeszcze na dystansie 1000 metrów, w superfinale na 3000 metrów oraz w finale sztafet kobiecych. Swojego zaskoczenia wynikiem nie krył Krzemiński. "Do mnie to do końca nie dociera. Jestem bardzo szczęśliwy. Dziękuję moim trenerom klubowym Annie Łukanowej oraz Łukaszowi Fabiańskiemu i całemu teamowi, a także moim rodzicom za olbrzymie wsparcie" - skomentował. Krzemiński miał sporo szczęścia, bo na półtora okrążenia przed końcem biegu finałowego potknął się prowadzący do tej pory Rafał Anikiej. "W biegu trzeba często reagować instynktownie. Niestety - pech Rafała, a ja się cieszę swoim szczęściem" - przyznał zawodnik AZS Politechniki Opolskiej. Pierwotnie krajowy czempionat zaplanowano na połowę marca, ale w związku z rozwojem epidemii koronawirusa, walkę o medale trzeba było przesunąć o kilka miesięcy. "Teraz trzeba żyć z dnia na dzień i lepiej za bardzo nie wybiegać w przyszłość, bo sytuacja jest bardzo dynamiczna, zmienia się z dnia na dzień. To będzie trudny sezon, ale myślę, że jak go przetrwamy, to będziemy dużo silniejsi" - powiedziała Maliszewska. Imprezą docelową mają być mistrzostwa Europy, które są zaplanowane w styczniu w Gdańsku, ale szefowie Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego chcą zorganizować także więcej imprez krajowych, by dać szanse rywalizacji zawodnikom. W niedzielę, która będzie ostatnim dniem mistrzostw, rywalizacja rozpocznie się o godz. 9, a zawodnicy walczyć będą na dystansach 1000 metrów kobiet i mężczyzn, w finałach sztafet oraz w superfinałach na dystansie 3000 metrów. mar/ sab/