- Naszym celem w 8-letniej strategii rozwoju jest Pyeongchang, to jest zdobycie kwalifikacji we wszystkich dyscyplinach, w których reprezentowany jest związek: pilot bobslejowy, pilotka bobslejowa, skeletonistka i skeletonista. Wzmacniamy załogę Mateusza Lutego, który z różnych przyczyn miał wyrwane dwa lata z życiorysu. Obecnie obok tego, że nie ma silnych zawodników rozpychających, jest problem sprzętu, który odziedziczył - mówi Marek Wiśniowski.Paweł Ulbrych: Problem też odziedziczony, można powiedzieć. Pamiętamy, że Mateusz Luty w pewnym momencie zaczął stwarzać poważne zagrożenie dla Dawida Kupczyka, który przez wiele sezonów był czołowym, a przez pewien okres jedynym polskim pilotem. - Nie chciałbym sięgać do przeszłości; ciężko odrobić te 2 lata, aczkolwiek... jeśli dostanie dzisiaj sprzęt odpowiedniej jakości i zawodników rozpychających, a z tym jest już blisko, coraz bliżej. Już od nowego roku, w Altenbergu w zawodach Pucharu Świata wystartuje Mateusz i tutaj wynik jeszcze może i pewnie będzie ograniczać sprzęt.To jest, można powiedzieć, jedna z gwiazd dyscyplin, które ma pod swoimi skrzydłami związek; na drugą wyrasta pochodzący z Bawarii Philipp Mölter. - Jak powiem, że być może Philipp wystartuje w barwach Polski na igrzyskach olimpijskich, to chyba nie przesadzę. Nie mieliśmy w Polsce nikogo, kto mógłby pomóc nowym osobom i bardzo cenimy sobie doświadczenie tego młodego zawodnika, aczkolwiek zjeżdżającego już 9 lat w skeletonie, a miał też 2-letni okres jeżdżenia bobslejem. Do tego pomoc bawarskiej federacji i pomoc jego ojca spowodowała, że nasi zawodnicy mają dostęp do sprzętu, mają pomoc bawarskiej federacji i z samym Philippem jako zawodnikiem wiążemy duże nadzieje.Czy on ma jakichś przodków w rodzinie pochodzących z Polski, czy tak się po prostu złożyło?- Chce startować w barwach Polski; czuje się jakoś emocjonalnie związany. Myślę, że to będzie korzyść i dla zawodnika, i dla naszej federacji. Philipp to czołowy polski skeletonista, ale obok niego mamy rdzennych, polskich zawodników, a także zawodniczkę. - Marta Orłowska jest z nowego ośrodka bobslejowo-skeletonowego, który powstaje w Bieszczadach, wokół kompleksu hotelu Arłamów. Klub z Ustianowej koło Ustrzyk skompletował kilkanaście osób, które zaliczyły szkołę skeletonową w Igls i które sukcesywnie próbują startów. Dotychczas bobsleje, skeleton i saneczkarstwo to był - brzydko mówiąc - jeden worek, jedna federacja. - To są naprawdę zupełnie inne dyscypliny. Zupełnie inne akcenty stosuje się w treningu saneczkarza, gdzie elementów motorycznych jest niewiele, bo to jest tylko dynamiczna praca ramion przy starcie i później już umiejętności techniczne - układanie się na sankach. - W bobslejach i skeletonie o wyniku sportowym w 40-50 proc. decyduje 20-30 metrów dynamicznego biegu. Na poziomie sprzętu nie jesteśmy w stanie rywalizować z nikim, ale chcemy to nadrobić systemem selekcji do tych sportów; znaleźć ludzi, którzy osiągnęli już pułap w innych dyscyplinach. Dla przykładu sprinterzy, którzy biegają 100 m w ok. 10.50-10.60 sek. w lekkoatletyce nic nie osiągną, a dla nas to jest kapitalny materiał na to, żeby powalczyć o igrzyska w bobslejach lub skeletonie. Dlatego też rozłączenie tych związków to był rozwód z rozsądku. Jak o bobslejach mówi się, że jest to zimowa Formuła 1, tak skeleton to bardzo masowa dyscyplina. Na sankach, głównie chłopcy, zjeżdżają przecież głową w dół; to jest naturalna pozycja. Ze zjazdu na sankach na brzuchu musimy doprowadzić ludzi do rynny, a w bobslejach musimy wyłonić elitarnego kierowcę. - W ten weekend odbędą się zawody Pucharu Świata na torze w Altenbergu, w Saksonii. Mateusz Luty zajmuje 24. miejsce w rankingu Pucharu Europy w bobslejowych dwójkach, w stawce ponad 50 pilotów; w czwórkach Polak jest 23. wśród 35 pilotów. Philipp Mölter jest 13. w rankingu Pucharu Europy skeletonistów w gronie 46 zawodników. W tym samym cyklu skeletonistek Marta Orłowska zajmuje 22. lokatę wśród 31 zawodniczek.