Justyna z Kasiny Wielkiej wygrała prestiżowe zawody dzięki wspaniałemu finiszowi polegającemu na wdrapanie się na stromy szczyt - Alpe Cermis w Cavalese. To najtrudniejszy podbieg w całym sezonie! Polka wyprzedziła najgroźniejsza rywalkę - Petrę Majdić aż o 19,6 s. "Wczłapanie czy zdychanie" - Nie mnie oceniać, ja robię tylko to, co mi każą, ale wbiegnięcie, wczłapanie, czy zdychanie na górze o 28 procentach nachylenia to niezbyt dobry pomysł, ale tego wymagają sponsorzy, bo właśnie taka mordęga przyciąga uwagę kibiców. Na takiej górze walka jest pasjonująca. W tym roku sensacji nie było, ale w poprzednich zawodniczki z drugiej pozycji potrafiły spadać na piętnastą albo z dwudziestej na pierwszą - powiedziała w TVP Sport Justyna Kowalczyk. - To nie jest etap pokoju, ale napędza zainteresowanie naszą dyscypliną - uważa. Polka przyznała, że ostatnich 200 metrów w ogóle nie pamiętała. - Nie wiem, co się działo na finiszu. Dopiero później Petra Majdić do mnie przemówiła i podała mi rękę. Wtedy odzyskałam świadomość. Straszny to był wysiłek. Myślałam, że będzie łatwiej. Biegłam dobrze, ale nie tak leciutko, jak w tamtym roku. Męczyłam się bardziej - kręciła głową. ZOBACZ WSPANIAŁY ATAK JUSTYNY NA ALPE CERMIS: Kowalczyk przeżyła w ten sposób jeden z najwspanialszych weekendów w życiu! Najpierw w sobotę wygrała plebiscyt "Przeglądu Sportowego" na sportowca roku! Zostawiła w pobitym polu mistrzów Europy - siatkarzy, mistrzynie świata Anitę Włodarczyk i Annę Rogowską. Na narciarską biegaczkę głosował nawet selekcjoner piłkarskiej reprezentacji, Franciszek Smuda: - Nie ma dwóch zdań, rok 2009 należał do Justyny. Jej należy się tytuł sportowca roku - powiedział nam "Franz". Nic dziwnego, że wobec takiego poparcia sukces w Tour de Ski jest w hierarchii Kowalczyk dopiero na czwartym miejscu. Wyżej ceni nie tylko medale olimpijskie, ale też "krążki" z mistrzostw świata, a także kryształową kulę za zdobycie Pucharu Świata. W oczach się pomyliło - Na ostatnich zawodach Touru wszystko szło w porządku, nawet lepiej niż dobrze, bo po czterech kilometrach prostej odrobiłam część straty. Później próbowałam na podbiegu Petrę wyprzedzić, ale skubana się nie dawała. Decydujący atak miałam zrobić 600 metrów przed metą, ale coś mi się w oczach pomyliło i zaatakowałam 800 metrów przed finiszem. Zbyt wczesny o 200 m finisz na takiej górze to już jest naprawdę bardzo dużo. Pamiętam, że przed ostatnimi metrami trener mnie mobilizował, krzycząc że Petra już nie da rady, że choćbyś już na piechotę szła, to ona już nie dogoni - wspomina Justyna w rozmowie z TVP Sport. Po upadku na kilometr przed metą sobotnich zawodów w Val di Fiemme trener Aleksander Wierietielnyj wchodził na ambicję Justynie: - Dosyć tych upadków. - Trener jest perfekcjonistą. Gdybym wygrała zawody z upadkiem na trasie, to nie byłby zadowolony z tej wygranej - podkreśla Justyna. Tour de Ski to dieta-cud! - Na Tour de Ski fajnie schudłam, więc muszę tę tendencję podtrzymać przed igrzyskami. Tour de Ski to dla mnie świetny trening, najlepsza dieta-cud, jaką można wymyślić - uśmiecha się Jusyna. Biegaczka z Kasiny nie zagrzeje miejsca w kraju, co więcej, nawet do niego nie przyjedzie. Od razu przenosi się do Estonii, gdzie w najbliższy weekend odbędą się kolejne zawody Pucharu Świata, tym razem w Otepaeae. W sobotę czeka ją bieg na 10 km (2 razy 5 km techniką klasyczną i dowolną), a w niedzielę sprint na 1,2 km. Polka będzie bronić 11-punktowej przewagi nad Majdić. - Trochę mi szkoda tej Petry, bo ma ze mną wielkiego pecha. Gdyby nie Justyna, wygrałaby kryształową kulę, gdyby nie Justyna, wygrałaby Tour de Ski. Przed nami najważniejsza rozgrywka - igrzyska olimpijskie i mam nadzieję, że to się nie odwróci. Fajnie się to wszystko rozkręca. Bardzo się lubimy z Petrą. Wbrew pozorom mamy bardzo podobne charaktery, mimo tego, że emocjonalnie pokazujemy zupełnie inne twarze - opowiadała w TVP Sport Justyna. Do igrzysk w Vancouver został tylko miesiąc. - Jestem optymistycznie nastawiona. Jeden z zagranicznych dziennikarzy powiedział mi: "Teraz jesteś murowaną faworytką do zdobycia złota w Vancouver". Odpowiedziałam mu: Proszę pana, ale tam takiego podbiegu nie ma. Trasa będzie dużo łatwiejsza. Na dodatek rywalki będą mocniejsze, więc na pewno nie będzie deklasacji. Chciałabym przyjechać z medalem. Zobaczymy, czy się uda - kończy Kowalczyk. CZYTAJ TAKŻE: <a href="http://sport.interia.pl/raport/kowalczyk/narodziny-gwiazdy/news/kowalczyk-moglam-ja-dopasc-wczesniej,1422414,5953">Kowalczyk: Mogłam ją dopaść wcześniej!</a> <a href="http://sport.interia.pl/raport/kowalczyk/news/fantastyczna-kowalczyk-wygrala-tour-de-ski,1422179">Fantastyczna Kowalczyk wygrała Tour de Ski!</a> <a href="http://sport.interia.pl/raport/kowalczyk/news/po-morderczym-biegu-chce-tylko-jesc-i-spac,1422225">Kowalczyk niebawem rusza do Tallina</a>