Mądrzejsi po porażce Zakopanego? Walkę o igrzyska w 2006 roku w Zakopanem przegraliśmy z kretesem. Podobnie zresztą, jak słowacki Poprad. Tym razem po sukces mamy iść razem ze Słowakami i nie z Zakopanem, a Krakowem jako oficjalnym miastem-gospodarzem. List intencyjny w tej sprawie podpisali już szefowie komitetów olimpijskich Polski i Słowacji oraz prezydent Krakowa. Oparcie projektu na tak znanej marce, jaką jest Kraków, zdecydowanie zwiększa szanse. Nie tylko "magia" miasta i powstająca hala widowiskowo-sportowa na 15 tys. widzów mają być jego atutami. Gdy kilkanaście lat temu szykowano raport o miastach starających się o igrzyska, Zakopanemu wytknięto przestarzałą bazę noclegową. Kraków ma dobre hotele. Współpraca ze Słowacją to także znak, że inicjatorzy projektu wyciągnęli wnioski z porażki Zakopanego. Dzięki kooperacji ze Słowakami nie tylko udałoby się poważnie ograniczyć koszty, ale także uniknąć problemów związanych z budową nowych obiektów, jak choćby trasy dla alpejczyków. Pewnie trzeba będzie rozwiązać spory, jak choćby o to, gdzie ma zostać rozegrany turniej hokeja, ale to drobnostka przy prawdziwych problemach. Stać nas na igrzyska? Podpisanie listu intencyjnego to wynik prac, w które zaangażowali się także polscy i słowaccy samorządowcy i parlamentarzyści, ale czy uda się zdobyć poparcie rządów? Naród żył euforią wywołaną przez Euro 2012. Mistrzostwa spodobały się też politykom, ale czy nie zadrży im ręka, gdy w dobie kryzysu przyjdzie się im podpisać pod rachunkiem za imprezą, która odbędzie się dopiero za dziesięć lat? A koszty będą spore... Ostatnie zimowe igrzyska w Vancouver kosztowały 6 mld dolarów, a i tak organizatorów chwalono za to, że nie wpadli w pułapkę inwestycyjną. Najbliższe w Soczi to już jednak zupełnie inna bajka... Rosjanie zamierzają wydać 12 mld dolarów, choć trzeba pamiętać, że plany a rzeczywistość to dwie różne sprawy... Jedna z inicjatorek projektu organizacji igrzysk w Krakowie, była świetna snowboardzistka, a obecnie posłanka - Jagna Marczułajtis-Walczak na jedną z głównych bolączek wskazała brak toru bobslejowo-saneczkarskiego. To droga inwestycja i bez szans ma to, by poniesione koszty kiedykolwiek się zwróciły. Dla przykładu: tor zbudowany za 77 mln euro na potrzeby igrzysk w Turynie zostanie rozebrany, bo jego utrzymanie kosztuje w skali roku 1,5 mln euro. Jagna Marczułajtis-Walczak widziałaby ceremonię otwarcia igrzysk na stadionie Wisły, tymczasem mieści on zaledwie 34 tysiące widzów. Dla porównania wielkie widowisko rozpoczęcia igrzysk w Vancouver oglądało w BC Place 60 tysięcy. Tor za 70 mln euro to kropla w morzu potrzeb Szef spółki PL.2012 Marcin Herra wyliczył, że stadiony na Euro zbudowaliśmy za 4,3 mld zł i stanowiło to niespełna pięć procent całkowitych polskich wydatków na organizację turnieju (94 mld). Także w przypadku igrzysk kilkadziesiąt milionów euro na tor dla bobsleistów i saneczkarzy to tylko kropla w morzu potrzeb. Prawdziwe wyzwanie to modernizacja sieci komunikacyjnej. Z modernizacją zakopianki nie mogą poradzić sobie kolejne rządy. Ostatnio pojawił się nawet pomysł, aby na odcinku od Nowego Targu do Zakopanego przestała być drogą krajową, a w takim układzie o przebudowie tego odcinka trzeba będzie zapomnieć. Prezes Słowackiego Komitetu Olimpijskiego Frantisek Chmelar chciałby przekopać tunel pod Tatrami, żeby połączyć oba kraje szybką koleją. Ekolodzy nazwali ten pomysł bezsensowną utopią, a w jego realizację nie wierzy także dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego Paweł Skawiński. Przekonuje również, że ingerencja w park narodowy będzie bardzo trudna, a czy bez niej udałoby się zbudować choćby nową trasę narciarstwa biegowego? Nie liczcie na Surkisa! Nikt nie odbierze renomy Zakopanemu. Zimowa stolica Polski co roku organizuje najlepsze zawody w kalendarzu Pucharu Świata w skokach narciarskich. Wszyscy są pod wrażeniem niepowtarzalnej atmosfery, ale z drugiej strony Zakopane już po raz czwarty z rzędu przegrało walkę o organizację narciarskich mistrzostw świata! Tym razem była to klęska - żaden z członków piętnastoosobowej Rady FIS nie oddał głosu na polską kandydaturę. To dowodzi, jak słabą mamy siłę przebicia, a przecież o prawo do organizacji igrzysk w 2022 roku trzeba będzie walczyć z Sankt Moritz, Barceloną, Oslo, Niceą czy Lwowem. Nie jest tajemnicą, że prawo organizacji Euro 2012 otrzymaliśmy w ogromnym stopniu dzięki wpływom Hryhorija Surkisa, biznesmena, polityka i prezydenta ukraińskiego futbolu. Przymierzając się do walki o ZIO w 2022 r. nie widać słowackiego, ani polskiego "Surkisa". Największa obecnie nasza gwiazda sportów zimowych - Justyna Kowalczyk, w kontekście do starań o organizację zimowych igrzysk, przekonuje jednak: - Jeżeli nie wierzy się w coś mocno i nie spróbuje tego zrobić, to nigdy się tego nie osiągnie. Według niej warto powalczyć o igrzyska, nawet jeśli mielibyśmy przegrać. "Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana!!!" - napisała na swoim blogu, przypominając przy tym, że z własnego doświadczenia wie najlepiej, że drogi do stacji narciarskich nigdy nie były gotowe w chwili przyznawania prawa do organizacji igrzysk. Czy więc igrzyska w 2022 roku w Krakowie są realne? Z pewnością bardziej niż tunel pod Tatrami. Autor: Mirosław Ząbkiewicz