- Jeszcze to do nas nie dociera, ale jesteśmy bardzo szczęśliwe, że wygrałyśmy to spotkanie - powiedziała nam Jans o zwycięstwie nad Ai Sugiyamą i Ayumi Moritą 1:6, 6:3, 6:3. - To był bardzo ważny pojedynek, ciążyła na nas duża presja, przyszło przecież mnóstwo kibiców, którzy mocno nas dopingowali, a nam udało się zrobić swoje - dodała. ZOBACZ WYWIAD Z JANS I ROSOLSKĄ: Spotkanie deblistek decydowało o być albo nie być jednej z reprezentacji. - Przeczuwałyśmy, że tak się może stać, nie byłyśmy więc tak do końca zaskoczone tym, że nasz mecz rozstrzygał losy rywalizacji - stwierdziła Rosolska. - Cieszyłyśmy się bardzo, że Agnieszka rano wygrała swój mecz w grze pojedynczej. Wiedziałyśmy, że mamy duże szanse, aby wygrać pojedynek z Japonią - mówiła warszawianka. Naszych tenisistek nie zaskoczyła też zmiana w zespole Japonii, który do gry deblowej awizował Moritę i Rikę Fujiwarę, ostatecznie tę ostatnią zastąpiła Sugiyama. - Zupełnie nie. Spodziewałyśmy się, że jak dojdzie do decydującego spotkania, to wyjdą właśnie w takim składzie - powiedziała Rosolska. Nasz debel wygrał ostatnio swój pierwszy turniej WTA, triumfując w hiszpańskiej Marbelli. Czym różni się gra w finale takiej imprezy od gry, która decyduje o zwycięstwie w meczu Pucharu Federacji? - W turnieju WTA gramy bardziej dla siebie, a tutaj są bardzo duże oczekiwania, jest mnóstwo kibiców, trener, a przede wszystkim drużyna no i gramy z "orzełkiem" na piersi - powiedziała Jans. - Panuje zupełnie inna atmosfera. Czujemy się jak w drużynie, po zwycięstwie nie cieszymy się tylko my, ale cały zespół, jest więc większa radość - dodała Rosolska. Radość szczególnie mogła odczuwać Jans, która przecież grała u siebie. - Na tych kortach bardzo dużo trenowałam i jako juniorka grałam też turnieje. Poza tym przyszło mnie zobaczyć mnóstwo zajmowanych, rodzina i z tego miejsca chciałabym im podziękować za doping - stwierdziła urodzona w Gdyni Jans. Jakie plany przed naszymi eksportowymi deblistkami? - Teraz trenujemy przez tydzień w Warszawie, a następnie jedziemy do Rzymu, Madrytu, wracamy na imprezę do Warszawy i wreszcie Roland Garros - powiedziała Jans. Paweł Pieprzyca, Łukasz Piątek z Gdyni