Podkreślała pani na konferencji prasowej po ćwierćfinale, że do Katowic jest bardzo blisko z Bratysławy, ale po raz pierwszy bierze pani udział w imprezie w Spodku. Jest szansa, że polscy kibice tenisa w kolejnych latach także będą mieli okazję ponownie oglądać Dominikę Cibulkovą? Dominika Cibulkova: - Wiele zależy od tego, jak ułoży się mój kalendarz startów, bo to wszystko jest powiązane. Ale fakt, mało jest imprez cyklu, gdzie mogę po prostu wsiąść w samochód i pojechać na turniej. To z mojego punktu widzenia na pewno duża zaleta katowickich zawodów. W sobotnim półfinale pokonała pani Pauline Parmentier. Francuzka na otwarcie wyeliminowała broniącą tytułu Annę Karolinę Schmiedlovą. Chciała pani "pomścić" rodaczkę? - Nie zwracam uwagi na takie rzeczy. To był półfinał turnieju WTA i skupiałam się tylko na tym, by zagrać jak najlepiej i dotrzeć do decydującego spotkania. Inne okoliczności mnie nie interesują. Zmierzyła się pani dotychczas 10 razy z Agnieszką Radwańską i siedmiokrotnie przegrała. Ostatnio, w drugiej rundzie marcowej imprezy w Indian Wells, była okazja poprawić nieco statystyki, ale zmarnowała pani w trzecim secie prowadzenie 5:2. Analizowała pani potem długo tę sytuację? - Tak. Cóż, grając z Agnieszką naprawdę trzeba walczyć o każdą piłkę i zapracować na każdy punkt. Boleśnie się o tym przekonałam. W Kalifornii dobrze mi szło, to było dobre spotkanie i miałam meczbola... Zepsułam jedną piłkę, a potem +poszło+. Radwańska jest bardzo regularną zawodniczką. Nie podłamałam się jednak tą sytuacją. W tym sezonie idzie mi nieźle i jestem na dobrej drodze, by wrócić do czołówki. Przykłada pani wagę do pracy nad psychologicznym aspektem gry? Słynie pani z tego, że jest typem walczaka, ale we wspomnianym meczu w Indian Wells zabrakło chyba właśnie determinacji i chłodnej głowy... - Mam trenera od przygotowania mentalnego, z którym współpracuję chyba prawie od roku. To bardzo ważny element. Nie ograniczam się do szlifowania tylko umiejętności czysto tenisowych. Radwańska zaznaczyła, że z roku na rok potrzebuje coraz więcej czasu na regenerację organizmu i dlatego nie może już występować w tak wielu turniejach, jak w przeszłości. W tym sezonie wycofała się już z imprez w Sydney i w Katowicach. Jest pani jej rówieśniczką. Rozważa pani zastosowanie podobnego schematu? - Nawet gdybym chciała więcej odpoczywać, to w tej chwili nie mogę sobie na to pozwolić. Moja sytuacja jest teraz inna niż Agnieszki i to determinuje kształt mojego kalendarza. Walczę o powrót do najwyższej formy i do grona najlepszych. Muszę więc grać jak najwięcej. Komentatorzy zawsze podkreślają, że ma pani niespożyte siły. Mając 161 cm wzrostu jest pani jedną z najniższych w tourze. W związku z tym waleczność i ciągłe bieganie po korcie są chyba niezbędne, by nawiązać walkę z nieraz znacznie wyższymi rywalkami z czołówki? - Tak, ale wynika to także z preferowanego przeze mnie stylu gry. Lubię agresywny tenis i kontrolowanie sytuacji na korcie. Kosztuje to nieraz sporo energii i zmusza do dawania z siebie wszystkiego. Jest pani znana z tego, że nie boi się mówić tego, co myśli. Z wypowiedzi przytoczonych przez słowacką prasę wynika, że ma pani jasno sprecyzowany pogląd na sprawę przyłapanej na dopingu Marii Szarapowej... - Tak, ale nie zamierzam już tego komentować. Nie powiedziałam nic, czego bym teraz żałowała. Nie odnosiłam się jednak publicznie do samego dopingu u Rosjanki. Miała pozytywny wynik testu, tego nie oceniałam. Powiedziałam natomiast, że nie szkoda mi osoby, która zachowuje się jak ona. Jest arogancka i zarozumiała. I tego się trzymam. Nie brakuje głosów, że tłumaczenie Szarapowej jest co najmniej dziwne i budzi wątpliwości... - Tak, ale jak mówiłam - nie zamierzam tego komentować. Maria ma bardzo dobry sztab szkoleniowy i on wie, co robić. Jak już wspominałam, to osoba, której na pewno nie żałuję w tej sytuacji. Rosjanka twierdziła, że nie przeczytała pod koniec ubiegłego roku maila z informacją o tym, że stosowane przez nią meldonium od 1 stycznia znajdzie się na liście zakazanych substancji. Pani zawsze czyta wiadomości przesyłane przez organizacje tenisowe i Światową Agencję Antydopingową (WADA)? - Jeśli ja cokolwiek zażywam, zawsze to sprawdzam. Zawsze. Choćby nawet chodziło o środek na przeziębienie czy zwykłą tabletkę na ból gardła, to najpierw się to weryfikuje. Na portalach społecznościowych pisze pani, że - poza swoich chłopakiem i tenisem - jest zakochana w psach i modzie. Która z tych dwóch miłości jest ważniejsza? - Uwielbiam zarówno moje dwa psy, jak i modę. Nie potrafiłabym i nie chciałabym wybierać między nimi. I na szczęście nie muszę. Rozmawiała: Agnieszka Niedziałek