Rozstawiona z numerem trzecim Radwańska przegrała w Paryżu z 72. na światowej liście Chorwatką Ajlą Tomljanović 4:6, 4:6. Grający z numerem 22. Janowicz uległ z kolei wyżej notowanemu (13.) Francuzowi Jo-Wilfriedowi Tsondze 4:6, 4:6, 3:6. - Rozmawiałem z mamą Agnieszki już po spotkaniu. Mówiła, że nasza tenisistka miała bardzo kiepskie samopoczucie. Można powiedzieć, że wróciła stara Isia. Była humorzasta, jej język ciała miał negatywną wymowę. O ile zazwyczaj potrafiła wykorzystywać błędy rywalek, to dziś sama oddawała przeciwniczce punkty - powiedział Fibak, który obserwował poczynania "Biało-czerwonych" z trybun. Jak zaznaczył, 25-letnia Polka nigdy nie przepadała za rywalizacją na kortach ziemnych, przy której preferowany jest bardziej siłowy tenis. Ale dodał, że Tomljanović nie zrobiła na nim zbyt dużego wrażenia i krakowianka powinna sobie z nią poradzić. - Młoda Chorwatka była wymagająca i wytrzymała presję, ale nie pokazała nic fantastycznego. Już bardziej podobała mi się gra Czeszki Karoliny Pliszkovej, poprzedniej rywalki Agnieszki - ocenił. Dwukrotny ćwierćfinalista Rolanda Garrosa przyznał, że po losowaniu drabinki widział Radwańską w czołowej "czwórce", a może nawet finale paryskiego turnieju. - Wcześniej mówiłem, że układ jest bardzo korzystny dla niej, a na bardzo wymagające rywalki trafi dopiero w półfinale, co nazwałem wówczas karą. Miałem nadzieję, że wreszcie odniesie sukces na "mączce" i pokaże, że ta nawierzchnia nie jest dla niej wcale taka nieprzyjazna. Liczyłem na więcej i dlatego jestem podłamany - podkreślił. Fibak przyznał, że w ostatnich edycjach imprez wielkoszlemowych 25-letnia krakowianka kończy występ po porażkach z niżej notowanymi przeciwniczkami. Zwłaszcza, gdy otwiera się przed nią szansa po wcześniejszym odpadnięciu faworytek. Tak było w przypadku ubiegłorocznego Wimbledonu, gdy przegrała z Niemką Sabine Lisicki. W US Open 2013 musiała uznać wyższość Rosjanki Jekateriny Makarowej, a w styczniu - w Australian Open - pokonała ją Słowaczka Dominika Cibulkova. - To już niestety mała reguła. Jest trzecią rakietą świata, a przegrywa z tenisistkami, z którymi nie powinna. To nie była Serena Williams czy Na Li, w starciu z którymi jest bezbronna. I to w imprezach, gdzie jest najwięcej do ugrania, przede wszystkim jeśli chodzi o punkty. Może ją to przerosło? Jeśli chodzi o ten sport, to wszystko siedzi w głowie - zaznaczył 33-krotny finalista turniejów ATP. Jak jednak dodał, kibice muszą się przyzwyczaić, że do takich niespodzianek będzie dochodzić w kobiecej rywalizacji coraz częściej. - Na jej szczycie panuje duży kryzys, a znacznie poprawił się poziom tenisistek z miejsc 20-70. w rankingu WTA. Uważam, że Agnieszka musi jeszcze wykorzystać czas, zanim wejdą one do czołówki. Co trzeba zrobić? Może dodać trochę kolorytu jej grze. Zresztą to decyzja Tomka (Wiktorowskiego, trenera Radwańskiej - PAP) - zwrócił uwagę. Fibak przyznał, że pocieszeniem jest dla niego występ Janowicza w Paryżu. Jego piątkowy pojedynek z Tsongą określił jako tenisową ucztę. - Byłem z niego bardzo dumny. Czy mam niedosyt po jego starcie? Zupełnie nie. Zmusił Francuza do największego wysiłku. Ten był jednak bardziej doświadczony i im dłużej trwał mecz, tym lepiej było dla niego. Pokazał świetny forhend, bekhend, return i skróty. Postawą w dwóch pierwszych udowodnił, że należy do Top20 rankingu ATP - podkreślił.