Wówczas po drugiej stronie siatki kortu numer 3, czwartego co do wielkości obiektu przy Church Road, stał Hiszpan Feliciano Lopez. Kubot wygrał dwa pierwsze sety, a w trzecim miał do dyspozycji dwa meczbole, ale ich nie wykorzystał. "Takie mecze się zdarzają w tenisie, nic na to się nie poradzi. Na pewno tego nigdy nie zapomnę, bo ćwierćfinał był prawie na wyciągnięcie ręki, ale, jak się okazało, jednak o jedną piłkę za daleko. Najważniejsze jest, żeby to się nie powtórzyło" - powiedział 31-letni Polak. W sobotę powtórzył on swój najlepszy wynik w Wielkim Szlemie po raz drugi. Bowiem pierwszy raz dotarł do 1/8 finału w styczniu 2010 roku w Australian Open. W Melbourne musiał w tej fazie uznać wyższość Serba Novaka Djokovica, obecnego lidera rankingu ATP World Tour. Tym razem na drodze tenisisty z Lubina, zajmującego w tej klasyfikacji 130. miejsce, będzie 111. na świecie Francuz Adrian Mannarino, z którym jeszcze nie miał okazji grać. "Patrząc na jego pozycję można byłoby sądzić, że to łatwy rywal, ale przecież tak jak ja rozegrał tu świetny pierwszy tydzień w Wielkim Szlemie. Osiągniecie czwartej rundy nie jest przypadkiem, nawet jeśli z drabinki poodpadali w naszej części Roger Federer czy Rafael Nadal. Obaj wykorzystaliśmy tę szansę i obaj chcemy zagrać w ćwierćfinale" - powiedział Kubot. "Dla mnie na pewno to ciężki rywal, bo zawsze miałem problemy z graczami leworęcznymi. Po prostu piłka wraca od nich pod innym kątem i kierunkiem i czasem trudno się na to przestawić. Do tego jest on dość niski, więc będzie groźny przy returnie, a ten jest jednym z najważniejszych uderzeń na trawie. Na pewno będę się musiał skupić na swojej grze i pilnować własnego serwisu, no i dobrze returnować" - dodał. Od kilku lat Kubot współpracuje z czeskim trenerem Janem Stocesem, który uważa, że najlepiej potencjał gry Polaka wydobywa taktyka serwis-wolej. "Łukasz nie jest młodym zawodnikiem, więc nie może tracić sił na zbyt długie wymiany. Musi szukać swoich szans w ataku i jak najwięcej punktów zdobywać przy siatce. Na Mannarino przygotujemy na spokojnie taktykę, ale to będą raczej detale, bo wiadomo, że jesteśmy w Wimbledonie, gramy na trawie, a na niej po prostu trzeba chodzić do siatki i tyle" - powiedział Stoces. "Wiele się mówi, że korty są coraz wolniejsze, że piłki są cięższe i że wszyscy grają coraz bardziej defensywnie. Ale są przypadki, które potwierdzają, że technika serwis-wolej ma sens. Przecież dzięki niej Serhij Stachowski wyeliminował w tym tygodniu Rogera Federera, a Łukasz jest o krok od ćwierćfinału. Jak widać, jest w tym sens" - dodał. Kubot i Mannarino wyjdą w poniedziałek do gry już o godzinie 11.30 (12.30 czasu polskiego) na kort numer 14. Stawką dla obydwu graczy jest nie tylko pierwszy wielkoszlemowy ćwierćfinał, ale i czek na 205 tysięcy funtów i 360 punktów do rankingu (przegrany zarobi 105 tys. i 180 pkt). Za dwa tygodnie na podstawie rankingu ATP World Tour z 14 lipca zostanie wyłoniona lista uczestników ostatniego wielkoszlemowego turnieju US Open. Obecnie Polak powinien w nim awansować w okolice 91. miejsca, ale przez dwa najbliższe tygodnie musi obronić pozycje w setce, by myśleć o występie w Nowym Jorku bez eliminacji. "Nie mam co kalkulować i się zastanawiać, muszę wygrać w Wimbledonie jeszcze jeden mecz, a wszystko będzie dobrze i nie będzie niepotrzebnych nerwów" - uważa Kubot. Po zakończeniu meczu z Mannarino i po przerwie na odpoczynek Polaka czeka jeszcze występ w 1/8 finału debla, w parze z Marcinem Matkowskim. Duet rozstawiony z numerem 15. spotka się po południu na korcie numer 10. z parą numer cztery w drabince - Leander Paes z Indii i Czech Radek Sztepanek.