Pojedynek aktualnej mistrzyni z finalistką z lat 2012-13 był bardziej wyrównany niż wskazywałyby na to różnica w światowym rankingu. Amerykanka, która w tym roku dotarła do finału French Open, jest trzecia, a Białorusinka - 79. Była liderka klasyfikacji tenisistek jednak od połowy 2016 roku rzadko pojawia się w zawodowej rywalizacji - powodem było urodzenie synka w grudniu 2017 roku, następnie problemy z ustaleniem podziału obowiązków i opieki nad Leo z jego ojcem oraz wynikające z tego problemy paszportowe. 29-letnia Azarenka na kortach Flushing Meadows wystąpiła po raz pierwszy od 2015 roku i to dzięki "dzikiej karcie" przyznanej przez organizatorów. W dwóch pierwszych rundach pewnie wygrała, ale w piątek nie sprostała rozkręcającej się z meczu na mecz cztery lata młodszej Stephens, choć w drugiej partii z 1:3 wyszła na 4:3 z przełamaniem, ale natychmiast straciła nieznaczną przewagę. W sukurs reprezentantce gospodarzy przyszła też pogoda - lekki deszcz sprawił, że sędzia zdecydował o zamknięciu dachu nad Arthur Ashe Stadium, a po 10-minutowej przerwie wygrała dwa gemy, wykorzystała pierwszego meczbola i po 108 minutach gry po raz trzeci zameldowała się w Nowym Jorku w 1/8 finału. Był to ich trzeci pojedynek w tym roku - wszystkie miały miejsce w Stanach Zjednoczonych i we wszystkich zwyciężyła Stephens. Jej kolejną przeciwniczką będzie Elise Mertens (15.). Niedawno spotkały się w 1/8 finału zawodów WTA w Cincinnati i dwóch setach wygrała Belgijka. Transmisje z turnieju wyłącznie w Eurosporcie 1, Eurosporcie 2 oraz Eurosport Playerze.