28-letni Argentyńczyk jest prześladowany przez kontuzje, odkąd w 2009 roku wygrał tutaj jedyny turniej wielkoszlemowy, pokonując w finale Szwajcara Rogera Federera, a w półfinale Hiszpana Nadala. Poza tym w tegorocznym turnieju zawodnik z Tandil narzeka na jakąś infekcję. "Przeciwko Rafie to będzie jeszcze trudniejszy mecz. Nie jestem w dobrej kondycji" - powiedział del Potro, który w 1/8 wyeliminował dopiero w pięciu setach Austriaka Dominica Thiema, choć po dwóch gładko przegranych wszystko wskazywało, że pożegna się z turniejem, a we wczorajszym ćwierćfinale pokonał Federera 7:5, 3:6, 7:6 (10-8), 6:4. "W półfinale wszystko się jednak może zdarzyć. Muszę być gotowy stawić czoła Rafie w moim ulubionym turnieju. Będę chciał wykorzystać atmosferę , która tutaj panuje i jeśli zagram swój najlepszy tenis, to mogę być dla niego groźny" - dodał Argentyńczyk. Gdy del Potro w 2009 roku triumfował w US Open, wydawało się, że ma tenisowy świat u stóp. Potem przyszły jednak kłopoty zdrowotne. Zawodnik przeszedł cztery operacje nadgarstka, opuścił 10 turniejów wielkoszlemowych, a w zeszłym roku przez chwilę był w rankingu ATP 1045. "Juan Martin jest czołowym tenisistą świata. Kiedy gra dobrze, to trudno go powstrzymać. Prawdopodobnie jego forhend jest najszybszy w tourze" - powiedział Nadal, który po US Open pozostanie numerem jeden na świecie.