W drugim secie Kvitova prowadziła 3:1, ale rywalce szybko odrobić straty. W końcówce zaś przegrała trzy gemy z rzędu. W decydującej partii tenisistce, która latem zmagała się z mononukleozą, wyraźnie we znaki dawało się jej zmęczenie. Mecz trwał dwie godziny i 23 minuty. "Od początku nie czułam się gotowa na 100 procent. Moje ostatnie kłopoty zdrowotne to nie była łatwa sytuacja. Jestem dumna z tego, jak tutaj grałam" - podsumowała leworęczna Czeszka, która popełniła w środę 60 niewymuszonych błędów. Była to siódma konfrontacja tych tenisistek. Po raz czwarty wygrała Włoszka. Piąta rakieta świata w tym sezonie na korcie zaliczała wzloty i upadki. Pod koniec sierpnia pokazała się z dobrej strony, wygrywając turniej WTA w New Haven. Dobrze też spisywała się w pierwszych spotkaniach w Nowym Jorku. Ten turniej nigdy nie był jednak dla niej szczęśliwy - w poprzednich latach granicą nie do przejścia była czwarta runda. Tego samego etapu nie przekroczyła w żadnej tegorocznej odsłonie Wielkiego Szlema. Pennetta z kolei US Open zalicza do swoich ulubionych imprez. Wcześniej czterokrotnie dotarła w niej do ćwierćfinału, a dwa lata temu poszło jej jeszcze lepiej - była w czołowej "czwórce". Półfinał to jej najlepszy wynik w Wielkim Szlemie w singlu. W 38 pozostałych startach w trzech pozostałych imprezach tej rangi tylko raz była w ćwierćfinale. "Warunki były naprawdę trudne, było bardzo gorąco. Byłam w poważnych tarapatach w drugim secie, ale wciąż sama się nakręcałam. To było niesamowite. Walczyłam o każdy punkt. Przykro mi tylko z powodu Petry. To nie jest fajnie, gdy jesteś tak wyczerpana, że nie jesteś w stanie się dobrze poruszać po korcie" - podkreśliła Włoszka, której wcześniej najlepszym rezultatem w tym sezonie był ćwierćfinał z turniejów w Indian Wells i Dubaju. O pierwszy w karierze awans do finału turnieju tej rangi zagra z rozstawioną z "dwójką" Rumunką Simoną Halep lub Białorusinką Wiktorią Azarenką (20.). Drugą parę utworzy inna zawodniczka z Italii - Roberta Vinci oraz broniąca tytułu i najwyżej rozstawiona Amerykanka Serena Williams. Po raz pierwszy w liczonej od 1968 roku Open Erze w najlepszej "czwórce" tej samej imprezy wielkoszlemowej znalazły się dwie Włoszki. W obecnej edycji turnieju najlepiej radzą sobie doświadczone zawodniczki. Po raz pierwszy w Open Erze także aż trzy z półfinalistek mają co najmniej 32 lata. Williams we wrześniu skończy 34 lata, a Vinci jest o dwa lata młodsza.