- Jej przypadki w ostatnich gemach, choćby dwa nety, niestety mi nie pomogły dzisiaj. Miałam trochę powodów, żeby dzisiaj trochę pokrzyczeć. Ona grała bardzo dobrze i precyzyjnie, więc dużo musiałam biegać lewa-prawa, a przy tym trochę jednak cały czas kropił deszcz, więc było ślisko. Chwilami naprawdę bałam się biegać zbyt szybko, wiec to nie był mój tenis, który potrafi czasem wyciągać piłki rywalek daleko spoza kortu - powiedziała po porażce młodsza z krakowskich sióstr. 22-letnia Polka po raz 14. wystąpiła w Wielkim Szlemie, w którym przegrała siódmy mecz w drugiej rundzie i tyle samo w pierwszej. - To nie miało znaczenia, w której gramy rundzie. Zawsze jest szansa, żeby wygrać mecz i tylko o tym myślałam. Nie zastanawiałam się nawet przez chwilę nad tym, że jeszcze nigdy nie doszłam do trzeciej rundy. Skoro nie dzisiaj, to pewnie kiedyś to nastąpi, prędzej czy później. Tak samo jak nie zwracałam uwagi na to, że ona jest niżej ode mnie w rankingu WTA, bo na korcie naprawdę ranking nie gra. Nie czułam też żadnej presji - wyjaśniła Radwańska. Mecz Polki był wyznaczony na godzinę 11.30, ale rywalizacja rozpoczęła się z ponad dwugodzinnym opóźnieniem spowodowanym przez intensywne opady deszczu. - W sumie tak gdzieś od godziny 10 byłam dziś na kortach. Miałam mieć rozgrzewkę, ale zaczęło mocniej padać, więc było tylko czekanie w szatni na koniec deszczu. Wyszłam więc na kort bez rozgrzewki. Wiadomo, że przeciwniczka miała taką samą sytuacje, więc to nie jest wytłumaczenie. Ale na tych kortach jest bardzo ślisko i niebezpiecznie, więc grało się nie tak, jakby się chciało - oceniła Radwańska. - Dzisiaj był ogorzej, niż podczas mojego poprzedniego meczu. Choć bardziej się ślizgałam, to jednak tym razem się nie wywróciłam, o dziwo. Może dlatego, że jednak bardziej uważałam. No, ten deszcz też trochę hamował zapędy do większego ryzyka - dodała. Krakowianka znana z dość porywczego charakteru i dość żywiołowych reakcji na nieudane zagrania, kilkakrotnie w dość dosadny sposób komentowała niekorzystne sytuacje i swoje niewymuszone błędy. - Trochę tego było, cóż, uzbierało się, ale nie jestem w stanie powtórzyć swoich komentarzy z kortu. Nawet nie chodzi o to, że nie wszystkie się nadają do publikacji, ale po prostu ich nie pamiętam. Taka już jestem i nigdy nie będę miała pokerowej twarzy jak Roger Federer. W sumie z Agnieszką jest trochę podobnie. Taki mam charakter i nie próbuję go zmienić, zresztą pewnie byłoby trudno - uważa Radwańska. Teraz 22-letnia Polka planuje ponad dwutygodniową przerwę, zanim rozpocznie starty w Stanach Zjednoczonych, w imprezach z cyklu US Open Series, poprzedzających wielkoszlemowy US Open. - Najbliższe turnieje w kalendarzu WTA są na kortach ziemnych, a ja już nie chcę wracać na +ziemię+, dlatego je odpuszczam. Potrenuję teraz na twardych kortach w Krakowie i ruszę dopiero do Ameryki. Zacznę tam starty od Stanford, tak jak Agnieszka - powiedziała młodsza z krakowskich sióstr. Od blisko półtora roku jej trenerem jest Maciej Synówka, który towarzyszy jej podczas wszystkich turniejowych startów w sezonie. - Z Maćkiem pracuję od kwietnia tamtego roku. Jestem zadowolona z tej współpracy, bo awansowałam przecież z 90. miejsca w rankingu do czołowej 30-tki praktycznie, choć na krótko. Ale jestem wciąż blisko. Wprowadził do mojego tenisa trochę inne spojrzenie i widzi trochę inne rzeczy, niż wcześniej mój tata. Skutki są pozytywne, więc nie planuję tu żadnych zmian - przyznała 44. obecnie tenisistka świata. - Pracujemy wciąż nie tylko nad moim tenisem. Wiadomo jaka jestem, więc próbujemy też pracować nad psychiką i panowaniem nad emocjami. To naprawdę bardzo ciężko zmienić, więc podziwiam jego cierpliwość. Nie starałam się nigdy zastanawiać nad tym skąd taka jestem, może lepiej się nad tym nie zastanawiać - dodała. Z Londynu - Tomasz Dobiecki