Szósta na liście WTA Pliszkova potrzebowała prawie dwóch godzin, by uporać się ze sklasyfikowaną o 10 pozycji niżej Vandeweghe. Pierwsza z nich mierzy 186 cm, druga jest zaledwie o jeden centymetr niższa. Czeszka, która w ubiegłym roku krótko była pierwszą rakietą świata, zagrała z nią po raz szósty. Bilans jest remisowy. Zrewanżowała się rywalce za porażkę w ich ostatniej do niedzieli konfrontacji, którą był ćwierćfinał US Open 2017. Pliszkova po raz 20. wystąpiła w niedzielę w finale zawodów WTA. Poprzednio z triumfu w imprezie cyklu cieszyła się 10 miesięcy temu. Vandeweghe pokazała się w Stuttgarcie z bardzo dobrej strony. Pokonała trzy rywalki z Top10 - liderkę światowej listy Rumunkę Simonę Halep, rozstawioną z "szóstką" Francuzkę Caroline Garcię i swoją rodaczk Sloane Stephens, turniejową "siódemką". Znana z wybuchowego charakteru zawodniczka dostała od organizatorów tzw. dziką kartę. Jest pierwszą od 13 lat Amerykanką w finale zawodów w Stuttgarcie. W 2005 roku do tego etapu dotarła Lindsay Davenport, która sięgnęła wówczas po tytuł. Vandeweghe po raz pierwszy zagrała w decydującym spotkaniu imprezy WTA toczącej się na kortach ziemnych. W dorobku ma dwa tytuły. W kwalifikacjach singla odpadła w Stuttgarcie Magdalena Fręch. Na ćwierćfinale debla występ zakończyła Alicja Rosolska. Wynik finału: Karolina Pliszkova (Czechy, 5) - Coco Vandeweghe (USA) 7:6 (7-2), 6:4.