Amerykańska tenisistka po pięciu latach przerwy powróciła na fotel liderki rankingu WTA. Poprzednio młodsza z sióstr Williams triumfowała na twardych kortach w Nowym Jorku w 1999 i 2002 roku, natomiast Janković po raz pierwszy wystąpiła w wielkoszlemowym finale. - Jestem bardzo podekscytowana - powiedziała Serena. - O numerze jeden nawet nie myślałam, to jest bonus - dodała. - Jestem rozczarowana. Nigdy nie jest przyjemnie, gdy przegrywasz - stwierdziła Janković. - Dałam z siebie wszystko. Miałam swoje szanse zarówno w pierwszym, jak i drugim secie. Serena zagrała dzisiaj lepiej, była za dobra - przyznała Serbka. Amerykanka, która 26 września będzie obchodzić 27. urodziny, grała bardzo agresywnie i szalenie ryzykownie, czego skutkiem było 39 niewymuszonych błędów, ale i 44 wygrywające uderzenia. U Janković te statystyki to odpowiednio 22 zepsute zagrania i tylko 15 "winnerów". Ogromna presja, jaką Williams wywoływała na rywalkę przy jej serwisie sprawiła, że miała do dyspozycji 16 piłek na przełamanie, z których wykorzystała pięć. Sama jednak trzykrotnie (Serbka miała osiem "break pointów") straciła własne podanie. Janković objęła prowadzenie w pierwszym secie 2:1, po przełamaniu serwisu rywalki, ale później przegrała kolejne cztery gemy, w tym dwa przy własnym. Tę fatalną serię przerwała utrzymując podanie w ósmym gemie, by w dziewiątym odebrać serwis rywalce i zmniejszyć stratę na 4:5. W 10. gemie Serbka nie potrafiła jednak utrzymać swojego podania i Amerykanka zdobyła pierwszego seta po 47 minutach. Druga partia, która trwała 77 minut, była bardziej emocjonująca, a Serbka objęła w niej prowadzenie 5:3 i miała do dyspozycji trzy setbole w dziewiątym gemie. Williams wyszła jednak z opresji, a najdłuższym w meczu okazał się dziesiąty gem, w którym przez kilkanaście minut zawodniczki toczyły mordercze wymiany; zanim doszło do przełamania serwisu Serbki ta obroniła pięć "break pointów", ale i nie wykorzystała też czterech setboli. Amerykanka zakończyła spotkanie przy drugim meczbolu, po dwóch godzinach i czterech minutach gry, inkasując czek na półtora miliona dolarów, dwukrotnie więcej od rywalki. To jej dziewiąty triumf w Wielkim Szlemie, ale pierwszy od stycznia 2007 roku, gdy była najlepsza w Australian Open. Pojedynek Williams z Jankovic był pierwszym w historii US Open kobiecym finałem rozegranym w niedzielę, bowiem tradycyjnie w tym dniu odbywa się finał singla mężczyzn. Tym razem - w wyniku uderzenia na wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych tropikalnego sztormu Hanna - mecz o tytuł został wyznaczony na poniedziałek. Poprzednio taka sytuacja miała miejsce w 1987 roku, kiedy to w poniedziałkowym finale pochodzący z Czechosłowacji, ale reprezentujący barwy USA, Ivan Lendl pokonał Szweda Matsa Wilandera. 21-letni Szkot Andy Murray, rozstawiony z numerem szóstym, pokonał w Nowym Jorku lidera obu tenisowych rankingów Hiszpania Rafaela Nadala 6:2, 7:6 (7-5), 4:6, 6:4 i awansował do finału gry pojedynczej. Półfinałowy mecz rozpoczął się w sobotę, ale z powodu deszczu został przerwany i dokończony w niedzielę. W poniedziałek Murray zmierzy się w finale ze Szwajcarem Rogerem Federerem, który triumfował w czterech ostatnich turniejach US Open. W bezpośrednich pojedynkach lepszy jest Brytyjczyk, który dwa razy wygrał, a tylko raz schodził z kortu pokonany. Wynik finału gry pojedynczej kobiet: Serena Williams (USA, 4.) - Jelena Janković (Serbia, 2.) 6:4, 7:5 półfinał gry pojedynczej mężczyzn: Andy Murray (Wielka Brytania, 6.) - Rafael Nadal (Hiszpania, 1.) 6:2, 7:6 (7-5), 4:6, 6:4