18-letnia Polka, zajmująca obecnie 65. miejsce w rankingu WTA, przygotowuje się do pierwszego startu w seniorskim Wimbledonie. W ubiegłym roku wygrała turniej juniorów na londyńskich kortach, nawiązując w ten sposób do podobnych sukcesów Agnieszki i Urszuli Radwańskich. Od tego czasu Świątek poszła za ciosem. Kolejne dobre starty, awans do pierwszej 100. rankingu WTA. Niedawno, dzień przed 18. urodzinami córki, Tomasz Świątek wymówił umowę dotychczasowej agencji menedżerskiej Warsaw Sports Group. W rozmowie z Interią podaje jeden z powodów takiej decyzji, mówi też o dalszych planach i oczekiwaniach przed startem w turnieju głównym w Wimbledonie. Olgierd Kwiatkowski, Interia: Rozpoczął się wyjątkowy czas podczas tenisowego sezonu - turnieje na kortach trawiastych. Czy Iga lubi grać na tej nawierzchni? Tomasz Świątek, ojciec Igi Świątek 65. zawodniczki w rankingu WTA: - Polubiła ją w zeszłym roku, choć do końca się do tego nie przyznaje. Wygrała juniorski Wimbledon i ten turniej bardzo się jej spodobał. Trawa to jest przyjemna nawierzchnia do grania. Przed wyjazdem do Wielkiej Brytanii Iga pojechała ze swoim sztabem szkoleniowym na trzy dni do Łowicza, gdzie jest kort trawiasty. Bardzo miło wspomina ten krótki rekonesans. Było super. Mam wrażenie, że czuła się - mówiąc żartem - trochę tak jakby biegała po łące. Obecne seniorskie turnieje na trawie są dla niej dużym i ciekawym wyzwaniem. Cały czas się uczy. Długo nie było pewne czy Iga zagra w turnieju głównym Wimbledonu, ale w końcu otrzymała od organizatorów "dziką kartę". - Zwyciężczyni juniorskiego Wimbledonu automatycznie dostaje od organizatorów "dziką kartę" do kwalifikacji. Iga wywalczyła miejsce w kwalifikacjach dzięki dobrej grze w minionym sezonie. Czekaliśmy do wtorku wieczorem na decyzję o "dzikich kartach" do turnieju głównego. Przy ich przyznawaniu bierze się pod uwagę różne czynniki, nawet takie jak spisywały się Agnieszka i Urszula Radwańska po otrzymaniu jako juniorki przepustki do turnieju głównego. W przypadku Igi duże znaczenie miał fakt, że szef ITF (International Tennis Federation - przyp. red) chwalił całą naszą ekipę - Igę, Piotra Sierzputowskiego i Jolantę Rusin-Krzepotę za pełen profesjonalizm. Sama Iga w ubiegłym roku podczas ceremonii wręczania nagród za zwycięstwo w juniorskim Wimbledonie zachowała się jak dorosła zawodniczka. Nikt jej tego nie uczył, a wizualnie zaprezentowała się na wysokim poziomie. To ludziom w Anglii bardzo się spodobało. Co dało Idze zwycięstwo w juniorskim Wimbledonie? - Liczyłem na trochę więcej. Sądziłem, że ten wynik będzie lepiej sprzedany. Oceniam, że był sprzedany przeciętnie, choć nie chciałbym wchodzić w szczegóły. Gdybym ja mógł wykorzystać ten sukces, miałbym do siebie wiele pretensji jak został wykorzystany. Nie miałem na to wpływu. Mam żal, że tak to się potoczyło. Czy to jest powodem niedawnego rozstania z Warsaw Sports Group? - Jednym z powodów. Oczywiście, dosyć łatwo nam krytykować innych. Ja sam popełniam wiele błędów. Pamiętam z własnego doświadczenia jak krytykowało się związek tenisowy, kiedy nie dopilnował wielu spraw związanych z wynikami Igi. Biorąc pod uwagę osiągnięcie Igi na juniorskim Wimbledonie, to ten sukces był marnie sprzedany. To wyglądało jakbyśmy w Polsce co roku wygrywali Wimbledon, jak gdyby Iga miała cały czas podobne osiągnięcia. Wimbledon został potraktowany jako kolejny dobry wynik. To tak nie powinno działać, bo mamy w Polsce mało takich sukcesów i kiedy już się pojawił, to powinniśmy lepiej go "opakować". Nie miałem na to wpływu. Do wysokiej pozycji w rankingu WTA doszła krok po kroku, od najmniejszych turniejów, od przejścia kwalifikacji, praktycznie bez "dzikich kart" do wielkich turniejów. - Było dużo obietnic, dużo czarowań, a wszystko trzeba było potem wygrać na korcie. Jaka teraz wygląda sytuacja między wami a Warsaw Sports Group? - Dostali wymówienie, czekamy na zakończenie rozmów. W tej chwili piłka jest po drugiej stronie. Nie obawia się, że może to wpłynąć negatywnie na formę sportową? - Nie, działamy według własnego planu. Jak będzie wyglądał sztab szkoleniowy Igi? - Wiem o tym, że do tańca trzeba dwojga. Jeżeli którejś ze stron nie będzie pasowało, to zobaczymy. Ale jestem umówiony ze wszystkimi trenerami. Zostają i pracują z Igą: Piotr (Sierzputowski), Jola (Rusin-Krzepota) i Daria (Abramowicz). Przed Igą start w Wimbledonie. Na jaki wynik córki pan liczy? - Nie wiem, nie umiem na to pytanie dobrze odpowiedzieć. Chciałbym, żeby zagrała dwie, trzy rundy. Wiele zależy od losowania, drabinki. Gdyby w pierwszym meczu trafiła na Naomi Osakę albo zawodniczkę ze ścisłej czołówki, czeka ją ciężka przeprawa. Na razie się wgrywa w trawę, trenuje, startuje. Przeanalizowaliście już przyczyny wysokiej porażki z Simoną Halep w IV rundzie Roland Garrosa? To był właśnie taki mecz z zawodniczką z górnej półki. - Stres, duży stres. Iga zagrała na największym stadionie, z dawną liderką rankingu WTA, nie weszła dobrze w mecz. Po obejrzeniu stwierdziła, że zupełnie się pogubiła mentalnie. To jest młoda osoba i ma prawo tak się zachowywać. Niejeden z nas jakby stanął na tym korcie, nie wytrzymałby ciśnienia. Idze brakuje doświadczenia, ale w każdym turnieju pobiera cenne lekcje. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski