W Paryżu hotele rzadko oferują nocleg ze śniadaniem, a za petite dejeneur trzeba zwykle dopłacić do ceny pokoju, od ośmiu do kilkunastu nawet euro (na mieście można to samo zjeść za 6-8 euro). Czy tyle jest wart zestaw złożony z małej filiżanki espresso, skromnej szklanki soku pomarańczowego, croissanta i niewielkiej porcji konfitury pomarańczowej? Początkowo miał powstać nowy Philippe Chatrier, czyli nowoczesny kort centralny z zasuwanym dachem w razie niepogody. Obecny obiekt o tej nazwie miał się stać drugą co do wielkości areną zmagań tenisistów, a Suzanne Lenglen, "spadłaby" z drugiej, na trzecią pozycję. Kiedy jednak oszacowany koszty inwestycji, a Gachassin próbował ożywić negocjacje z merem Paryża przenosząc je na łamy prasy, miasto ostatecznie wycofało się z pomysłu współfinansowania przedsięwzięcia. Niedługo o tym pojawiły się kolejne schody, bowiem pomysł zaanektowania części terenów sąsiadującego z kortami ogrodu botanicznego mocno nie spodobały się francuskim ekologom. Zaczęły się protesty, wywieranie presji na miasto, a na dodatek zbuntowała się znaczna część mieszkańców dzielnicy Molitor. FFT postanowiła wziąć na przeczekanie, ponieważ właśnie w tej okolicy - zaledwie 80 metrów od kortów - wybudowała nową siedzibę, a w kompleksie biurowym znalazł się kort tenisowy przykryty dachem. Budynek o trzech kondygnacjach od ogrodu botanicznego dzieli ruchliwa droga szybkiego ruchu, spory kompleks handlowy Carrefour Paris d’Auteil oraz niewielki park o nazwie "Skwer Poetów", z wtopionymi w trawnikach kamieniami z nazwiskami najwybitniejszych pisarzy i poetów francuskich oraz ich datami urodzin i śmierci, chętnie odwiedzany przez emerytów i matki z dziećmi. Jednak wciąż oczy prezesa Gachassina łapczywie zerkają "za miedzę", cały czas próbuje przekonać mera Paryża, by oddał FFT w wieczystą dzierżawę najbardziej wysuniętą na wchód część spacerową, należąca do ogrodu botanicznego. Ale też wąski przesmyk na jego tyłach, wzdłuż Boulevard d’Auteil, by połączyć planowany tam kort ze "starym" Roland Garros. Nie ma już mowy o wielkim stadionie na 15 tysięcy miejsc, a jedynie o trybunach dla pięciu tysięcy kibiców, ani o konstrukcji rozsuwanego dachu. Dach, dla odmiany, ma zostać wybudowany nad historycznym stadionem im. Philippe’a Chatriera, wraz z pracami nad rozbudowaniem trybun o pięć tysięcy miejsc. To oznacza wyrok dla owalnego kortu numer 1, trzeciej co do wielkości areny, a także wytyczonego ponad pół wieku temu placu Muszkieterów na którym zbierają się kibice nie posiadający biletów na największe stadiony, by oglądać transmisje z nich na wielkim telebimie. Kiedy na kortem centralnym po raz pierwszy zostanie zasunięty dach? No właśnie, tu informacje są dość nieprecyzyjne, bo pojawia się już rok 2022, choć jeszcze niedawno mówiło się o 2020 r. - Jeszcze kilka lat będziemy musieli poczekać na dach nad kortem centralnym, choć mamy świadomość, że zostaliśmy jedynym turniejem wielkoszlemowym bez zadaszonego kortu. Rozpoczęliśmy już przebudowę głównego obiektu, gdzie korty numer 7, 9 i 11 zastąpi deptak, prowadzący między Philippe Chatrier a Suzanne Lenglen. Kolejne etapy prac będą wdrażane w stosownym czasie, bo musimy to robić etapami, żeby nie zakłócać pracami budowlanymi kolejnych edycji naszej imprezy - powiedział Interii nowy dyrektor turnieju Guy Forget, jednak unikał podania konkretnych dat realizacji. Trudno się dziwić, bowiem dziennikarze "L’Equipe" w ubiegłym tygodniu pisali o tym, że Gachassin ma nowy "diabelski plan". Liczy bowiem na pozyskanie funduszy państwowych i miejskich, co poważnie odciążyłoby kasę FFT. Plan prezesa - byłego gracza rugby, który ze względu na 161 cm wzrostu, nazywany był przez kolegów z boiska "Piotrusiem Panem" - posiada jednak dość niepewne fundamenty. Ewentualne dotacje pojawią się, jeśli Paryż uzyska prawa do organizacji letnich igrzysk olimpijskich w 2024 roku, a w kolejce do tego rywalizuje z Los Angeles, Rzymem, Hamburgiem i Budapesztem. Decyzja zapadnie na kongresie Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w połowie przyszłego roku w Limie, jednak trzeba zauważyć, że po jesiennych atakach terrorystycznych w stolicy Francji mocno obniżyło entuzjazm mieszkańców i władz miejskich w sprawie wspierania tej kandydatury (złożono ją w połowie ubiegłego roku, przed zamachami). Od kilku miesięcy paryskie ulice regularnie patrolują uzbrojone w broń ostrą jednostki wojskowe oraz wzmożone patrole policji. W galeriach handlowych, ale i wszystkich samodzielnych sklepach, na wejściu ochroniarze sprawdzają zawartość torebek wchodzących klientów. W mieście panuje mocno wyczuwalna atmosfera niepewności i to nie czy nastąpi kolejny atak islamskich terrorystów, ale raczej kiedy. Wiele się może zmienić w najbliższych tygodniach, bo przed Francją i stolicą tego kraju wielkie wyzwania sportowe, logistyczne, które wymagają szczególnych środków ostrożności. 10 czerwca właśnie w Paryżu odbędzie się mecz otwarcia piłkarskich mistrzostw Europy, a wciąż napływają sygnały o dużym potencjalnym zagrożeniu terrorystycznym. Na początku lipca natomiast ruszy kolejna edycja największego i najstarszego wyścigu kolarskiego Tour de France. Jeśli podczas Euro 2016 doszłoby do nieprzewidzianych wydarzeń tragicznych w skutkach, nikogo nie zdziwiłoby wycofanie francuskiej aplikacji przed kongresem MKOl. Nawet jeśli nic złego się nie stanie, to działacze ruchu olimpijskiego i tak będą musieli rozważyć, czy Paryż jest wystarczająco "bezpiecznym" miastem, by gościć igrzyska olimpijskie za osiem lat. Ta sytuacja niewątpliwie nie sprzyja planom Gachassina, a oczekiwanie utrudnia szumnie zapowiadana od dawna modernizację kortów im. Rolanda Garrosa. Na dodatek wciąż nie do końca wiadomo ile pieniędzy kosztowała "niefrasobliwość" poprzedniego dyrektora turnieju Rolanda Garrosa - Gilberta Yserna, który w trybie natychmiastowym kilka miesięcy temu został zwolniony z tej funkcji przez rodzimą federację za "niewłaściwe gospodarowanie finansami". Ponoć pięć minut po wręczeniu wymówienia został wyprowadzony z biura, a jego służbowy komputer i wszystkie dokumenty w gabinecie zabezpieczono. Guy Forget ma zapewnić "nowe otwarcie" turniejowi i wprowadzić go w "erę nowoczesności". Czy to mu się uda? Wiele będzie zależało od wsparcia szefa Francuskiej Federacji Tenisowej, która jest trzecią wśród najbogatszych związków na świecie w tej dyscyplinie sportu. Oczywiście rozkład sił i zamożności pokrywa się z pozycją czterech turniejów zaliczanych do Wielkiego Szlema. W tym nieformalnym gronie krezusów prowadzi amerykańska USTA, która sukcesywnie podnosi pulę nagród w US Open, aż w 2017 roku osiągnie ona rekordową sumę 50 milionów dolarów. Brytyjska Lawn Tennis Association w poprzedniej edycji wypłaciła wszystkim uczestnikom łącznie premie w wysokości 26,75 milion funtów, a jeszcze nie ogłosiła tegorocznej wysokości. Natomiast w rozgrywanym obecnie Roland Garros pula nagród wyniosła 32,017 mln euro. W styczniowym Australian Open była to suma 44 mln dolarów australijskich. Każdy z wielkoszlemowych turniejów - za sprawą kontraktów sponsorskich i sprzedaży praw do transmisji telewizyjnych na cały świat - kumuluje co roku wielomilionowe przychody, z których część trafia na finansowanie szkolenia utalentowanej młodzieży, wsparcie gry najlepszych tenisistów z kraju w reprezentacjach narodowych w Pucharze Davisa i Fed Cup, a także działalność rodzimych federacji. Maja też oni partnerów (sponsorów) strategicznych, którzy regularnie przekazują spore transze finansowe na ich konta. Nie ma tutaj mowy o pieniądzach publicznych, które np. są podstawą istnienia Polskiego Związku Tenisowego, który co roku z budżetu państwa otrzymuje około sześć milionów złotych na działalność statutową. Z Paryża Tomasz Dobiecki