Francuski dziennik sportowy właśnie w tej dwójce tenisistów upatruje triumfatora tegorocznej edycji jednej z czterech największych imprez w sezonie. Faktycznie, patrząc na dotychczasowe mecze, to obaj wydają się pędzić do finału niczym rozpędzone składy pociągów TGV, wykolejając po drodze wszystkich, którzy choćby przez chwilę mogli pomyśleć, że mają szansę na dotknięcie Pucharu Muszkieterów. Zanim się dowiemy, kto dostąpi tego zaszczytu, można już z pewnością obwieścić, że trofeum wręczy zwycięzcy sam Gustavo Kuerten, choć oficjalnie organizatorzy obwieścić to mają na jutrzejszej konferencji prasowej o godz. 10.00. Ale zaproszenie wysłane do mediów, mówiące, że będzie poświęcona ceremonii nagrodzenia finalistów, a weźmie w niej udział właśnie Brazylijczyk, to trochę jak zapowiedź pasjonującego kryminału w stylu: "i jak się państwo przekonają hrabiego zamordował oczywiście lokaj". W sumie któż inny, jak nie ukochany przez miejscową publiczność "Guga" mógłby gratulować jako pierwszy 31-letniemu Nadalowi legendarnej już "decimy", czyli historycznego dziesiątego triumfu w Rolandzie Garrosie? Kuerten skradł serca paryżan tym, że za każdym razem gdy zwyciężał w Paryżu (1997, 2000-01) cieszył się szczerze i naturalnie, niczym dziecko. Chociaż tenisiści często krytykowali obiekt w Lasku Bulońskim za ciasnotę, Brazylijczyk nigdy nie powiedział o turnieju złego słowa, a i co roku tu wracał, jako zawodnik, a teraz prywatnie. No właśnie, ale czy faktycznie w niedzielę trzykrotny mistrz paryskiej trawy będzie miał okazję wręczać Puchar Muszkieterów dziesięciokrotnemu zwycięzcy Nadalowi? Pamiętajmy, że to jego 13. start w Rolandzie Garrosie, więc wcale nie jest powiedziane przynajmniej, jeśli Hiszpan jest przesądny. Przed tenisista z Majorki bowiem dwie potężne góry, a wdrapanie się na szczyt naprawdę może nie być łatwe. Pierwsza z nich będzie czekać na rozstawionego z numerem czwartym Nadala już w piątek, bowiem w półfinale na jego drodze stanie Austriak Dominic Thiem (6.), który w środę wyeliminował bez straty seta broniącego tytułu Serba Novaka Djokovicia (2.) 7:6 (7-5), 6:3, 6:0. 24-letni Thiem w maju był w finale na "mączce" turnieju ATP Masters 1000 w Madrycie, a tydzień później w imprezie tej samej rangi w Rzymie pokonał Rafę w ćwierćfinale 6:3, 6:4. Czy "królowi Paryża" uda się rewanż? Cóż, na pewno szykuje się prawdziwa tenisowa uczta dla posiadaczy biletów na piątek na kort im. Philippa Chatriera. Zresztą nie tylko pojedynek Nadal-Thiem może rozgrzać paryską widownię do czerwoności. Również drugi półfinał zapowiada się bardzo interesująco, bo spotkają się w nim Wawrinka (3.) ze Szkotem Andym Murrayem, liderem rankingu ATP World Tour. Jeśli wierzyć większości miejscowych gazet, to "Stan rozprawi się z Andym", ale pamiętajmy, że Francuzi nie przepadają wciąż za Brytyjczykami, a początki tego stanu rzeczy sięgają co najmniej czasów średniowiecza i wojny stuletniej. Jednak czysto sportowo patrząc, to faktycznie w górnej połówce drabinki Szwajcar zrobił najlepsze wrażenie jak dotychczas, a w ćwierćfinale odprawił z kwitkiem mocno serwującego Chorwata Marina Czilicia (7.) 6:3, 6:3, 6:1. - Naprawdę uważacie, że mogę wygrać Rolanda Garrosa? Bardzo mi miło, ze we mnie wierzycie, ale o ile pamiętam w drabince wciąż jest Nadal, który przecież ma tu wygrać. A zapomniałem jeszcze, że przecież wcześniej czeka mnie mecz z Andym. Może ktoś chciałby mnie zastąpić w półfinale, to oszczędzę trochę sił na niedzielny finał z Rafą? - powiedział wyraźnie rozbawiony medialnymi spekulacjami Wawrinka. Ale fakty są takie, że w pięciu meczach w tegorocznej edycji nie przegrał jeszcze seta, a Murray tak. Trzeciego już stracił w środę wieczorem w meczu z Japończykiem Keim Nishikori (7.), zanim pokonał go 2:6, 6:1, 7:6 (7-0), 6:1. - Nie wiem czemu, ale zdarzają mi się w tym turnieju krótkie chwile dekoncentracji. Mam wrażenie, że gdyby nie one, to trochę łatwiej bym wygrywał kolejne mecze. Teraz mam prawie dwa dni na maksymalna mobilizację i przygotowanie się jak najlepsze na mecz ze Stanem. Na pewno wolałbym z nim grać na trawie albo na betonie, ale i na ziemi udało mi się kiedyś z nim przecież wygrać - powiedział Szkot. Faktycznie, w ubiegłym roku Murray pokonał Wawrinkę w paryskim półfinale, zanim przegrał mecz o tytuł z Djokoviciem. I chociaż ogólny bilans pojedynków ze Szwajcarem ma korzystny 10-7, to jednak na "ziemi" wynosi on 1-3. Zanim poznamy skład niedzielnego finału mężczyzn, swoje półfinały rozegrają - już w czwartek - tenisistki. Jako pierwsze, o godzinie 15.00, na kort im. Philippe’a Chatriera wyjdą Łotyszka Jelena Ostapenko i Szwajcarka Timea Bacsinszky (30.). Po nich zagrają Rumunka Simona Halep (3.) i Czeszka Karolina Pliszkova (2.), walczące w Paryżu o fotel liderki rankingu WTA Tour, zajmowany obecnie przez Niemkę Angelique Kerber. Obie jeszcze nie były nigdy numerem jeden na świecie. Pliszkovej wystarczy do tego awans do finału, natomiast Rumunka musi triumfować w imprezie. Z Paryża: Tomasz Dobiecki