O konflikcie obydwu panów i napiętych stosunkach od pewnego czasu piszą media, spekulując na temat odejścia Janowicza ze związku. - Nic mi na ten temat nie wiadomo - przeciął je prezes PZT Krzysztof Suski. - Zarząd składa się z dziewięciu osób, z których każda ma inne cele, wywodzi się z innego środowiska, a nawet ma inny charakter. W takiej sytuacji zawsze mogą się zdarzać spięcia szczególnie, jeśli chodzi o ojca tenisisty, któremu się nie bardzo wiedzie wynikowo. Ale ja też mam syna, który gra w tenisa i mam świadomość, że jeżeli przegrywa ważny mecz, niemal wygrany, to przez kilka następnych godzin trudno ze mną jest rzeczowo porozmawiać. Takie emocje są naturalne w sporcie - podkreślił. Z danych przedstawionych na konferencji prasowej podsumowującej pierwszy rok obecnego zarządu wynika, że od jego wyboru do końca maja 2014 roku zyski związku wyniosły 990,39 tys. zł, w tym rok 2013 zamknięto z sumą 489,3 na plusie. W poprzednich latach PZT odnotował straty finansowe rzędu 31,5 tys. zł w 2011 r. i 37 tys. w 2012 PZT. - Działacze z Polskiego Związku Tenisowego zwrócili się do mnie przed rokiem, żebym spróbował ratować PZT, które na przełomie 2012 i 2013 roku utracił płynność finansową i działał dzięki zaciągniętym kredytom. Kandydując na stanowisko prezesa zadeklarowałem, że grupa Euro Holding będzie przekazywać około miliona złotych rocznie na działalność związku. We wrześniu mieliśmy Puchar Davisa na Torwarze, plus pieniądze kilku sponsorów pozwoliły ubiegły rok zamknąć z zyskiem w wysokości 489 297 87 złotych - powiedział Suski. - W zasypywaniu wyrwy finansowej z lat ubiegłych pomogła nam współpraca z Miastem Stołecznym Warszawa oraz firmami KGHM i Recman, rozpoczęte przy okazji spotkania daviscupowego z Australią. Łączne zaangażowanie wyniosło prawie milion złotych. Udało nam się też pozyskać sponsora w postaci PGNiG dla programu Tenis10 skierowanego do utalentowanej tenisowo młodzieży - powiedział Suski, którego grupa kapitałowa przekazała do PZT w ciągu ostatnich 12 miesięcy 1,195 mln zł. W pierwszym roku kadencji obecnego zarządu w Polsce, na warszawskim "Torwarze", odbyły się dwa przegrane spotkania w Pucharze Davisa - we wrześniu z Australią (1-4) i w kwietniu z Chorwacją (1-3) - To jest jakąś tam moją porażką, chociaż nie miałem przecież wpływu na wynik sportowy, ale sam jako kibic, spodziewałem się dwóch zwycięstw. Jednak on mocno odbił się na nastrojach nie tylko kibiców, ale i potencjalnych sponsorów, jak choćby KGHM-u, z którym zawiesiliśmy na razie negocjacje na temat ewentualnej dalszej współpracy - powiedział Suski. - Drugą moją porażką jest nieudana próba przeniesienia do Warszawy turnieju rangi ATP 250 z Duesseldorfu. Niestety nie udało nam się zrealizować tych planów ze względów finansowych w tym roku. Trzecia rzecz, to gdybym przewidywał, że ta sprawa wywoła takie emocje, to pewnie bym się nie zdecydował na to. Jednak uznałem, że nie może tak być, że związek wynajmuje poprzednie biura bez umowy w kamienicy o nieuregulowanych do końca kwestiach własnościowych. Poza tym stan techniczny tego miejsca, choćby przeciekający dach, jednak przemawiał za przeprowadzką - tłumaczy prezes. PZT w marcu przeniósł się do biurowca, który należy do jednej ze spółek zarządzanych przez szefa Euro Holdingu. Choć czynsz jest nieco niższy od opłat za wynajem lokali w tym samym budynku, to jednak osoba faktycznego właściciela jest jednym z celów ataków prasowych. - Ponieważ tak się stało, wysłałem niedawno pismo do wszystkich członków zarządu PZT, żeby aktywnie zaangażowali się w poszukiwania innej siedziby dla związku. Mam nadzieję, że przeprowadzka będzie możliwa jak najszybciej. Nie chciałbym dłużej być zmuszonym do tłumaczenia się z zaistniałej sytuacji, choć faktycznie cena wynajmu za metr, jaką płaci PZT, jest niższa od obowiązującym w tym budynku o 11 złotych za metr kwadratowy powierzchni - dodał. Niepowodzeniem zakończyły się próby objęcia dofinansowaniem młodych zawodników, którzy mieliby zwrócić część (około 30 procent w przypadku przerwania kariery) lub całość otrzymanych stypendiów w razie gry w tenisa na poziomie zawodowym. - Jako mama skrzata i kadetki, sama wiem dobrze, jak istotne dla rodziców młodych zawodników jest choćby częściowe pokrycie kosztów wychowania młodego tenisisty. Dlatego chcieliśmy wypłacać stypendia trafiające bezpośrednio do rąk ich opiekunów prawnych, pokrywające koszty pobytu, wyżywienia czy podróży. Mogłyby to zwiększyć odwagę rodziców do zwiększenia liczby startów w turniejach przez ich dzieci. Ale na razie podpisaliśmy tylko jedną taką umowę - powiedziała Małgorzata Pociej, członek zarządu PZT. Jeśli nie znajdą się chętni, to program ten nie zostanie zrealizowany planowo. Przed PZT stoi jeszcze duże wyzwanie - lutowe spotkanie Polska - Rosja w ramach kobiecych rozgrywek o Puchar Federacji. Jeszcze nie zapadła decyzja w sprawie lokalizacji, a ubiega się o tę imprezę kilka miast, w tym Kraków, rodzinne miasto Agnieszki Radwańskiej. - Z nadzieją patrzymy na tę kandydaturę, która wydaje nam się bardzo ciekawa, ale otrzymaliśmy jeszcze kilka kuszących ofert, choćby z Gdyni, Poznania, Szczecina. Na razie negocjacje trwają - twierdzi Wojciech Dobrzyński, wiceprezes ds. marketingu w PZT. Tomasz Dobiecki