- Na pewno najbardziej mi się zapisał w pamięci finał w Pekinie. To wysokiej rangi turniej z niebotyczną oglądalnością, kilkaset milionów ludzi przed telewizorami. To wciąż robi na mnie wrażenie - powiedział Radwański. - Najgorszy dzień, to jak w Los Angeles obie dziewczyny przegrały w ćwierćfinałach, w dodatku praktycznie wygrane mecze: Iśka z Cirsteą, a Ula z Szarapową. Obie strzeliły sobie w kolano. To był dramatyczny dzień dla mnie, właściwie chciałem od razu wyjeżdżać stamtąd. To była naprawdę duża szansa, a niektórzy nawet mówili, że dziewczyny spotkają się w finale"- dodał. W sierpniu Urszula wygrała w Los Angeles (z pulą nagród 700 tys. dol.) m.in. ze Słowaczką Dominiką Cibulkovą i Chinką Na Li, zanim przegrała walkę o półfinał z Szarapową 4:6, 5:7. W drugim secie prowadziła 5:3, nie udało jej się jednak go wygrać. Kilka godzin później Agnieszka, rozstawiona z numerem ósmym, nieoczekiwanie uległa w trzech setach Rumunce Soranie Cirstei. Na początku października Radwańska uzyskała najlepszy wynik w sezonie, dochodząc do finału dużego turnieju w Pekinie (z pulą nagród 4,5 mln dol.), gdzie przegrała z Rosjanką Swietłaną Kuzniecową. W sumie w 2009 roku zarobiła 1,6 miliona dolarów. Agnieszka Radwańska po raz drugi z rzędu zakończyła sezon na dziesiątym miejscu w rankingu WTA Tour, co oznacza, że w przyszłym roku znów - zgodnie z regulaminem cyklu obowiązującym tenisistki z TOP 10 - będzie musiała grać w najsilniej obsadzonych turniejach. - Oczywiście możemy się nadal zgłaszać i odwoływać starty, ale wiadomo, że są to turnieje obowiązkowe, także wiele w naszym kalendarzu się nie zmieni. Mamy ten sam kalendarz, te same przepisy, czyli dwa małe turnieje, po jednym w półroczu, możemy sobie wybrać. Oczywiście to będzie zależało też od tego, kto się tam pozgłaszał, bo jest limit zawodniczek z pierwszej dziesiątki w obsadzie. Ale na taką małą imprezę można się zgłosić w ostatniej chwili, bo przecież są "dzikie karty" - powiedział Radwański. Mimo nowego regulaminu i ograniczonej możliwości nadrobienia strat wynikających ze słabszych wyników z pierwszego półrocza, Agnieszka na jesieni wróciła do czołowej dziesiątki rankingu i po raz drugi wystąpiła, jako rezerwowa, w kończących sezon mistrzostwach WTA. Jednak wciąż narzeka na restrykcyjne przepisy. - Wychodzi teraz do gry z innej pozycji. To przede wszystkim większa presja, a zupełnie inaczej się gra, gdy się broni pozycji i punktów. Poza tym zawodniczki niżej sklasyfikowane z innym nastawieniem wychodzą na kort, bo mogą powiedzieć sobie, że nic się nie stanie jak przegrają. A z taką zawodniczką, która jest "nobody" źle się gra, szczególnie jak się już wyrobiło swoje nazwisko - powiedział Radwański. - Dlatego uważam, że w tym sezonie Agnieszka osiągnęła więcej, niż w poprzednim. Gorzej się broni pozycji i bardzo wielu dziewczynom się to nie udaje. Zresztą tym roku najlepiej grały zawodniczki, które się pięły z dalszych miejsc, a taka Janković czy Ivanović odnotowały duże spadki. W przyszłym roku Wozniacki czy Azarence będzie już o wiele trudniej. Każda rywalka będzie się spinać grając przeciwko nim, każde zawahanie formy będzie skwapliwie wykorzystywane - dodał. Ojciec krakowskich tenisistek wciąż nie zamierza zmieniać systemu treningów i częściej wysyłać córki na siłownię. - Agnieszka nie jest przecież fizycznym tytanem i nie bardzo da się coś z tym zrobić. Jest filigranowa i nigdy nie zaserwuje tak jak Williams czy Lisicki, która ma rekord 210 km/h. Ale wystarczy porównać jakie ma uda i ramiona Lisicki, Isia nie jest tak potężna i daj Boże, żeby nie przeszła takiej metamorfozy - powiedział Radwański. Jedyny wyłom miał miejsce na początku grudnia, gdy Agnieszka nie mogła trzymać w ręku rakiety po operacji dłoni (dokuczał jej stan zapalny ścięgna palca wskazującego). - Sprawa jest jasna. Ponieważ Agnieszka po zabiegu była najpierw na urlopie, a później jeszcze przez tydzień nie mogła grać w tenisa, to wtedy było półtorej godziny dziennie na siłowni. Nie chcieliśmy stracić przygotowania ogólnego, ale później szybko zwiększaliśmy tenis, a zmniejszaliśmy ćwiczenia poza kortem - powiedział Radwański. - Nie wiem, kiedy Agnieszka złapie właściwy rytm, czy to będzie już w Australii, czy dopiero w lutym czy marcu. Nigdy jeszcze nie mieliśmy takiej kontuzji, która wymagała operacji, więc metodą prób i błędów będziemy się starali, żeby już na Australian Open wszystko było w porządku. Pewnie w Sydney nie będzie jeszcze dobrze, ale może akurat dobrze tam zagra - zakończył. Czytaj także: <a href="http://sport.interia.pl/tenis/news/ula-radwanska-zagra-z-aga-w-sydney,1417414,27">Ula Radwańska zagra z Agą w Sydney</a> <a href="http://sport.interia.pl/tenis/news/aga-radwanska-lubi-komedie-i-horrory,1415343,27">Aga Radwańska lubi komedie i horrory</a> <a href="http://sport.interia.pl/tenis/news/wigilia-z-agnieszka-i-urszula-radwanskimi,1415277,27">Wigilia z Agnieszką i Urszulą Radwańskimi</a>