- Ostatnie pięć spotkań wygrała przecież Karolina, chociaż w październiku podczas mistrzostw WTA w Stambule było już bardzo blisko zwycięstwa Isi. Wygrana z liderką rankingu WTA Tour to zawsze mocny akcent, szczególnie, jeśli udaje się to tuż przed startem w Wielkim Szlemie - dodał. - Cieszy mnie, że Agnieszka utrzymała formę z końcówki ubiegłego roku, która pozwoliła jej wrócić na ósme miejsce w rankingu i doprowadziła do pierwszego występu w mistrzostwach WTA Tour. Przed nowym sezonem staraliśmy się przede wszystkim utrwalić poszczególne elementy jej gry. Bardzo duży nacisk kładliśmy też na przygotowanie kondycyjne, szczególnie ważne podczas australijskich upałów. Myślę, że przy zwycięstwie nad Wozniacki właśnie kondycja była bardzo ważnym czynnikiem, co było widać w końcówce. Za to jest odpowiedzialny doktor Wacław Mirek, maratończyk i pracownik krakowskiej AZS AWF - podkreślił Radwański. - Jego praca była widoczna w ostatnich gemach, kiedy Agnieszce udało się zachować świeżość i siły, mimo morderczych chwilami, wymian z głębi kortu. Właściwie można się pokusić o stwierdzenie, że Isia zamęczyła Karolinę fizycznie, bo pod koniec widać było, że jej nogi już nie wytrzymywały trudów spotkania i wyraźnie straciła szybkość. Niestety, na to raczej nie można liczyć w półfinale przeciwko Wiktorii Azarence. To będzie zupełnie inna historia, a już na pewno bardzo głośny mecz, biorąc pod uwagę siłę jej głosu i natłok decybeli przy jej piskach. Żeby od tego uciec, trzeba będzie wyłączyć głos w telewizorze - zaznaczył ojciec naszej najlepszej tenisistki. - Nie widziałem całej transmisji meczu, a znaczną jego część śledziłem na livescorze w swoim telefonie komórkowym. Akurat tak się złożyło, że w imieniu córek byłem na konferencji prasowej Fundacji Brata Alberta. Fundacja pomaga niepełnosprawnym intelektualnie, a my staramy się ją wspierać nie tylko finansowo, ale i propagować jej działalność przy każdej możliwej okazji. Szczerze namawiam na oddanie jednego procenta swoich podatków na ten cel, zapewniam, że jest tego wart - zakończył Radwański.