Pierwotnie mecz pokazowy w grze mieszanej, w którym brali udział Agnieszka Radwańska i Mariusz Fyrstenberg z jednej strony, a Marta Domachowska i Marcin Matkowski z drugiej miał się rozpocząć o godzinie 17. We wtorek organizatorzy przełożyli go jednak na 17.30, a i tak okazało się to niewystarczające. Wcześniej na korcie centralnym (choć o tylko nazwa, bo kort numer 1 w "Spodku" dzieli tylko przesłona) przez trzy godziny zmagały się Szachar Peer i Cwetana Pironkowa w pierwszej rundzie turnieju WTA Bank Paribas Katowice Open. Ostatecznie lepsza okazała się reprezentantka Izraela. W takim wypadku główni bohaterowie wtorku, na których czekała publiczność, wypełniająca prawie w całości połowę "Spodka", gdzie była możliwa widoczność kortu centralnego, wyszli na niego dopiero o 18.45. Panowie ubrani na biało-czarno Fyrstenberg i biało (Matkowski), panie na różowo (Radwańska) i zielono (Domachowska). Ta ostatnia w zastąpiła Klaudię Jans-Igancik, która pierwotnie miała występować. Od początku tenisiści nastawili się na zabawę. I nic w tym dziwnego, bo na tym przecież polega "pokazówka". Już w drugim gemie Fyrstenberg po wygranym punkcie chciał w wyskoku odbić się klatkami piersiowymi z Radwańską, ale wtedy Agnieszka stchórzyła. W czwartym gemie już nie miała takich oporów. Większe miał Mariusz, gdy w przerwie między gemami prowadząca Jans-Ignacik powiedziała Isi, żeby nie zdziwiła się, gdy po rozegranym punkcie zostanie klepnięta w tyłek, bo taki zwyczaj panuje u naszej najlepszej pary deblowej. - Na razie się powstrzymam - powiedział jednak Fyrstenberg. Mariusz nie miał natomiast litości dla Matkowskiego, gdy ten nieporadnie próbował gonić uciekającą piłkę. - Zapomniał, że w naszej parze od biegania to jestem ja - mówił Fyrstenberg do mikrofonu, który był używany nawet w czasie gry. Radwańska też nie miała litości dla swojego wtorkowego partnera, gdy ten w wymianie gonił za każdą piłką, a ona tylko dopingowała go okrzykami: Idziesz, idziesz! - Ona tak traktuje facetów - skarżył się Fyrstenberg. Potrafił jednak wkomponować się w ten styl zabawy, gdy przy jednej z kolejnych wymian cały czas powtarzał: - Ta też moja. Jeśli chodzi o samą grę, to Matkowski popisał się paroma asami, natomiast kibice kilka razy mieli okazję zobaczyć dłuższe i emocjonujące wymiany przy siatce. Fani też uczestniczyli w zabawie. W pewnym momencie dało się słyszeć z trybun: Agnieszko, kochamy Cię! Po chwili te same słowa padły w kierunku Domachowskiej, a potem nawet do Fyrstenberga i Matkowskiego. Ostatecznie, jeśli kogoś interesuje wynik, to 8:7 (7-3) wygrała para Radwańska/Fyrstenberg. - Chciałam podziękować najlepszej publiczności, czyli polskiej - pożegnała się Agnieszka, a potem przyrzekła kibicom, że za rok wystąpi w Katowicach jako zawodniczka. Paweł Pieprzyca