Dziś wieczorem zapraszamy na relację NA ŻYWO z meczu Agnieszka Radwańska - Maria Szarapowa Jaka właściwie jest Agnieszka Radwańska?- To chyba dość złożony temat. Mogę liczyć na jakieś podpowiedzi?Z prasy i internetu można się dowiedzieć na przykład, że jest Pani dumna i wyniosła...- Nie sądzę. Chyba, że o czymś nie wiem, bo już różne dziwne rzeczy słyszałam na swój temat.Czy nie świadczy o tym na przykład makijaż czy biżuteria podczas meczów?- Chyba każda tenisistka chce pozostać zwykłą dziewczyną. To chyba więc naturalne, że nawet na korcie chcemy wyglądać i czuć się jak kobiety. Stąd makijaż czy jakaś biżuteria, no i eleganckie sukienki czy spódniczki.Czy dobór tego wszystkiego nie dekoncentruje przed grą?- Ja nie mam z tym problemu, bo właściwie zawsze wiem, co chcę założyć na kort, więc to kwestia raptem kilku sekund. Inaczej jest, gdy chodzi o prywatne wyjścia. Wciąż kontroluję swoją słabość do kupowania butów, torebek i ciuchów, które coraz bardziej wypełniają całą moją garderobę w mieszkaniu. Ale wtedy i tak, chyba jak każda kobieta, po prostu nie mam co na siebie włożyć. Zapewniam, że nie jest łatwo zdecydować się na odpowiednia sukienkę, dobrać do niej właściwe buty i torebkę. W takich sytuacjach potrafię nawet i godzinę myśleć, często bez rezultatu.Czy to prawda, że nie lubi Pani grać w tenisa?- No tym, przyznaję, jestem trochę zaskoczona. Dość absurdalna teza. A niby dlaczego? Bo prawie nie uśmiecha się Pani na korcie...- Chyba nie ja jedna. Dość dużo oglądam tenisa i nie zauważyłam, żeby inne dziewczyny w trakcie gry się uśmiechały. Czyli nie jestem w tym odosobniona. To nie znaczy, że gra w tenisa nie sprawia mi przyjemności. Właściwie każdy mecz daje radość, ale właściwy moment na jej okazywanie jest przecież po wygranym meczbolu.A Pani słynna negatywna mowa ciała na korcie?- Faktycznie, słyszałam o tym, ale tego nie analizuję, bo może zwyczajnie pozory mylą? Niektóre dziewczyny przez cały mecz strzelają tylko fochy, chodzą z opuszczoną głową i rzucają coś tam pod nosem. Jednak w trakcie wymian grają najlepszy tenis i mają wielką motywację do gry. Może po prostu każda z nas żyje wtedy w swoim świecie i nie należy do tego przywiązywać nadmiernie dużo uwagi?Czyli humory i fochy to nie jest powód do niepokoju?- No proszę, i to jest na liście moich wad? Cóż, każdy miewa mniejsze lub większe humorki. Chyba, że jest chodzącym ideałem. Jeśli ktoś taki istnieje, to z chęcią bym go poznała, bo jakoś na razie nie miałam takiej okazji.Czy to prawda, że nie potrafi Pani przegrywać?- Tenis jest sportem, w którym porażki są rzeczą normalną, szczególnie jeśli się gra przez dziesięć miesięcy w roku. Gdybym sobie z tym nie radziła, pewnie bym nie uprawiała tej dyscypliny. Owszem, czasem jest złość po przegranym meczu, ale to jest tylko chwila, czasem nieco dłuższa, ale i tak to szybko przechodzi. Trudno tryskać radością, gdy coś się nie układa w grze, a do tego przeciwniczka ma przysłowiowy "dzień konia".Właśnie, czy Pani sobie nie radzi z presją, grając w roli faworytki?- Dawno przywykłam do niej. Raczej nie mam z tym problemów, skoro jestem numerem cztery na świecie, a byłam w tym roku już nawet "dwójką". Owszem, łatwiej się gra z niższym rankingiem, bo wtedy nie ma się nic do stracenia.Ale Pani porażka z niżej notowaną rywalką to zawsze jest niespodzianka...- Ostatnio poziom tenisa kobiecego bardzo się wyrównał. Z różnych powodów, najczęściej przez poważniejsze kontuzje, na dosyć odległych pozycjach w rankingu można znaleźć naprawdę bardzo mocne przeciwniczki, jak choćby Venus Williams. Trafiając na nią w pierwszej czy drugiej rundzie Wielkiego Szlema można śmiało mówić o złym losowaniu. Ja takie miałam w tym roku podczas Roland Garros, ale udało mi się z nią wygrać. Naprawdę to nie ranking gra na korcie, lecz umiejętności, kondycja, a czasem zwyczajnie ma się dobry dzień albo też nie. Jest wiele czynników wpływających na wynik.Czy potrafi Pani znosić krytykę?- Nie, jeśli to krytyka dla samej krytyki, czy też życzliwe "wujków dobre rady". Oni, choć sami zazwyczaj nie osiągnęli wiele w tenisie, mają masę pomysłów, zazwyczaj nierealnych. Nie słucham też komentarzy w telewizji podczas transmisji, ani nie czytam opinii na swój temat w internecie. Tam każdy jest najmądrzejszy, każdy ocenia innych zwykle negatywnie, odreagowując swoje frustracje i kompleksy. Do tego nie ma odwagi podpisać się nazwiskiem pod swoimi słowami i czuje się dzięki temu bezkarnie. Nie chcę sobie psuć humoru takimi rzeczami.Czyli jest Pani raczej skryta, nieufna?- Nieufna tak, bo kilka razy się już sparzyłam. Ale skryta? Przecież to, że nie zabieram głosu na każdy temat w mediach to nie jest oznaka skrytości. Po prostu nie mam w zwyczaju zabiegać o zainteresowanie moją osobą. Jeśli to wada, to tylko potwierdza, że nie jestem ideałem.W Stambule rozmawiał Tomasz Dobiecki