Radwańscy wyciągnęli rękę do prezydenta Jacka Majchrowskiego. Chcą zainwestować 10 milionów złotych w budowę hali z pięcioma kortami o nawierzchni twardej (decoturf-2), sklepikiem, restauracją i "domkiem klubowym". Co na to prezydent? W krakowskim magistracie słyszymy głosy, że Radwańscy otrzymają odpowiedź pozytywną, ale szczegóły nie są znane. Miasto musi znaleźć wolną działkę o powierzchni co najmniej 1 ha i z budżetu wysupłać kolejne miliony. Pieniądze Radwańskich to tylko część kwoty potrzebnej do wybudowania hali. Radwańscy postanowili wziąć sprawy w swoje ręce, bo na to, że w ich rodzinnym Krakowie tenis spychany jest na drugi plan, pieklili się od dawna. Nie ma tu kortów twardych, w zeszłym roku miasto straciło kilkanaście ziemnych, a likwidacja grozi kolejnym. Do tego druga edycja krakowskiego Salwator Cup, który rok temu był największym turniejem tenisowym w kraju, nie odbędzie się. Jakiś czas temu pojawiały się nawet plotki, że najlepsza polska tenisistka chce mieć lepsze warunki do trenowania i wyprowadzi się do innego miasta. - Wcale nie było takiego pomysłu - zaprzecza jednak ojciec Radwańskiej. Zamiast myśleć o przenosinach, Radwańscy zakasali rękawy i walczą o swoje. Już wcześniej chcieli postawić korty na krakowskich Klinach, ale wówczas na ich drodze stanęli mieszkańcy osiedla. Uznali, że tenis równa się hałas i na rozpoczęcie budowy nie przyzwolili.