Pierwsze cztery gemy były bardzo zacięte i wyrównane, a trwały w sumie blisko pół godziny. Później jednak Kocyła wyraźnie stracił animusz i przegrał - od stanu 2:1 - kolejne siedem gemów. Serię tę przełamał, wychodząc na 1:2 w drugiej partii. Ostatniego gema w trwającym godzinę i 19 minut meczu zdobył na 2:3, po czym przegrał następne trzy. - Rywal dzisiaj świetnie serwował, grał bardzo skutecznie z linii końcowej i mnie rozrzucał po korcie prawa, lewa, prawa, lewa. Ja natomiast trochę słabiej pracowałem dziś na nogach, no i grałem mu głównie na rakietę, zamiast kończyć wymiany. Miałem też słaby procent i prędkość pierwszego serwisu - podsumował swoją grę Kocyła. - Mimo to ten turniej był dla mnie udany. To był chyba najlepszy tydzień w mojej karierze, bo w pierwszym meczu zagrałem naprawdę świetnie i zdobyłem tu dziesieć punktów do rankingu, co da mi awans o prawie trzysta miejsc. Chciałem ten rok zakończyć gdzieś na 900. miejscu, teraz będę blisko 700. Może mi się jeszcze uda to poprawić, bo po dwóch tygodniach przygotowań w Szczecinie jadę na dwa turnieje ITF do Nigerii. Pod koniec października planuję jeszcze wypad do Antalyi i start w kolejnych imprezach kategorii future, chyba czterech - dodał. 18-letni Kocyła, startujący z "dziką kartą", to tegoroczny maturzysta szczecińskiego Centrum Kształcenia Sportowego, który trenuje na kortach Fundacji Promasters, organizatora turnieju. Po zdanych egzaminach planuje trzyletnią przerwę w edukacji, podczas której chce się skupić w pełni na tenisie. W turnieju pozostała jeszcze dwójka Polaków. Wieczorem - jeśli tych planów nie pokrzyżuje deszcz - o awans do ćwierćfinału będzie walczył Grzegorz Panfil. Po drugiej stronie siatki stanie rozstawiony z numerem piątym Rumun Victor Hanescu. Natomiast w czwartek wieczorem w drugiej rundzie wystąpi Jerzy Janowicz (nr 3.), a jego rywalem będzie Ukrainiec Artem Smirnow. Tenisista z Łodzi, obecnie 85. w rankingu ATP World Tour, jest najwyżej notowanym uczestnikiem, jaki pozostał w rywalizacji. W środę z turniejem pożegnał się w 1/8 finału Hiszpan Albert Montanes (nr 4.), ponosząc porażkę z rodakiem Danielem Munozem-de la Navą 5:7, 4:6. Montanes wystąpił w Szczecinie po raz dziewiąty (rekordzistą jest jego rodak Alberto Martin - 11 startów), a w 2009 roku był bliski zwycięstwa, bowiem dotarł wówczas do finału. Jednak przegrał w nim z Francuzem Florentem Serrą. Natomiast w poprzedniej edycji dotarł do półfinału, w którym wyeliminował go późniejszy triumfator Portugalczyk Rui Machado. Jedną z osobliwości turnieju jest fakt, iż choć Pekao Szczecin Open rozgrywany jest na nawierzchni ziemnej, to nigdy nie triumfował w nim żaden Hiszpan, choć zazwyczaj reprezentanci tego kraju są najliczniej w nim reprezentowani. W 20. edycji imprezy szanse na przerwanie "hiszpańskiej klątwy" ma oprócz Munoza-de la Navy jeszcze tylko Inigo Cervantes. W czwartek w 1/8 finału zmierzy się z Andriejem Gołubowem z Kazachstanu. Do ćwierćfinału debla awansowali w środę ubiegłoroczni zwycięzcy Tomasz Bednarek i Mateusz Kowalczyk (nr 2.), pokonując Czechów Jana Mertla i Davida Skocha 4:6, 6:1, 10-8. Gra pojedyncza - druga runda Daniel Munoz-de la Nava (Hiszpania) - Albert Montanes (Hiszpania, 4.) 7:5, 6:4 Iwan Siergiejew (Ukraina) - Federico Delbonis (Argentyna, 6) 6:4, 7:5 Guido Andreozzi (Argentyna) - Arkadiusz Kocyła (Polska) 6:2, 6:2 Gra podwójna - pierwsza runda Tomasz Bednarek, Mateusz Kowalczyk (Polska, 2,) - Jan Mertl, David Skoch (Czechy) 4:6, 6:1, 10-8